poniedziałek, 8 listopada 2021

Przyznaję się - Ich gebe zu

Za mną kilka godzin i prawie 10 zapisanych stron odnośnie mojego życia począwszy od roku 2008 do połowy 2021.

Zadanie na terapię grupową Burnout, żeby rozpoznać dlaczego i kiedy się zaczęło i do jakiego stanu mnie doprowadziło. Dojrzewałam do tego od tygodnia, obowiązkowość wygrała, odrobiłam: 

Bałam się cofnąć w czasie, mimo że to wszystko już za mną. Pogodziłam się z tym co najtrudniejsze, co najstraszniejsze, z różnymi postaciami śmierci, gdzie ktoś dzięki Bogu jeszcze żyje, a inni niestety już nie. Gdzie nie mogłam tego przeżyć i wypłakać, bo musiałam być dzielna i iść naprzód. 
Za mną kilkanaście lat na piśmie, full czasu poświęcony dzieciom, rodzinie, karierze zawodowej, przeprowadzka do Niemiec, nowe wyzwania, nowe miejsca zatrudnienia, kilka przeprowadzek w okolicy i wiele rzeczy o których może kiedyś będę w stanie tutaj więcej napisać. Jeszcze nie teraz. 

Te 10 stron, to jest: 
- moja częściowa historia, 
- moja spowiedź wobec siebie, 
- moje oczyszczenie,
- moje przyzwolenie na prawdę, bez ściemy i      oszustwa.
- moje zwycięstwo, że napisałam i nie             bałam się cofnąć do tych różnych wydarzeń, które przyczyniły się do mojej choroby i mojego stanu psychicznego. 

Brawo Ja, z mocnym biciem serca, z podniesionym ciśnieniem, z bolącymi plecami i ręką ale bez łez i z uśmiechem jestem z siebie dumna, bo pisząc to zrobiłam ogromny krok w mojej terapii. 

Teraz pozostaje omówić szczegóły, wziąść na klatę prawdę, nie sprzeciwiać się mądrzejszym odemnie i dalej odpowiednio pracować nad sobą, kochać siebie i być uważnym i świadomym. 

Mimo dziesięciu zapisanych odręcznie stron, miałam potrzebę opisać to dodatkowo w skrócie tu i teraz. 

Podpisano:
Matka Zagadka i jeszcze w pozytywnym słowa znaczeniu wariatka 😉 😉 😉

***********************************************

Mehrere Stunden hinter mir und fast 10 Seiten über mein Leben von 2008 bis Mitte 2021 geschrieben.


 Burnout-Gruppentherapie-Aufgabe, um zu erkennen, warum und wann es angefangen hat und in welchen Zustand es mich gebracht hat.  Ich war eine Woche dafür gereift, meine Pflicht hat gewonnen, ich habe es geschafft:


 Ich hatte Angst, die Zeit zurückzudrehen, obwohl ich alles hinter mir hatte.  Ich habe mich mit dem Schwierigsten, dem Schrecklichsten, mit verschiedenen Formen des Todes abgefunden, wo Gott sei Dank noch jemand lebt und andere leider nicht.  Wo ich es nicht überleben und weinen konnte, weil ich mutig sein und weitermachen musste.

Hinter mir viele Jahren schriftlich beschrieben. Meine Zeit,  die ich Kindern, Familie, beruflicher Karriere gewidmet habe, Umzug nach Deutschland, neue Herausforderungen, neue Jobs, ein paar Umzüge in der Umgebung und vieles, was ich vielleicht noch eines Tages hier schreiben kann. Noch nicht jetzt.


 Diese 10 Seiten sind:

 - meine Teilgeschichte,

 - mein Geständnis an mich selbst,

 - meine Reinigung,

 - meine Zustimmung zur Wahrheit, keine Täuschung,

 - mein Sieg, den ich geschrieben habe, und ich hatte keine Angst, auf die verschiedenen Ereignisse zurückzukommen, die zu meiner Krankheit und meinem psychischen Zustand beigetragen haben.


 Bravo Ich, mit starkem Herzschlag, mit erhöhtem Blutdruck, Rücken- und Handschmerzen, aber ohne Tränen und mit einem Lächeln, bin stolz auf mich, denn mit diesem Schreiben habe ich einen großen Schritt in meiner Therapie gemacht.


 Jetzt bleibt es, die Details zu besprechen, die Wahrheit auf die Brust zu nehmen, sich nicht dem Klügeren als mir zu widersetzen und weiterhin richtig an sich selbst zu arbeiten, sich selbst zu lieben und achtsam und bewusst zu sein.


 Trotz der zehn handgeschriebenen Seiten musste ich es hier und jetzt zusätzlich schreiben 😉 😉 😉

niedziela, 7 listopada 2021

Życie toczy się dalej - Das Leben geht weiter

Żyję jak w nowym innym życiu. 
Jak dziecko odkrywam siebie, świat, moje nowe ja. 
Bawię się życiem, bo czemu nie, bo kiedy jak nie teraz.
Układam je na nowo, na przyjemnie i kolorowo. 
Krok po kroku, powolutku, teraz właśnie tak trzeba. 
Kolekcjonuję każdą piękną chwilę, każdy uśmiech na mojej twarzy i ciele. 
Dobrze że tak jest, bo musi być zachowana równowaga. 
Jeśli piszę i płaczę bo akurat jest mi źle, to następnym razem dla równowagi będę optymistką pełną radości ze swojego nowego życia. 
I tak z dnia na dzień,  bez oczekiwań, tu i teraz.


***********************************************

Ich lebe wie in einem neuen Leben.

 Wie ein Kind entdecke ich mich, die Welt, mein neues Ich.

 Ich spiele mit meinem Leben, denn warum nicht, wann, wenn nicht jetzt.

 Ich arrangiere sie wieder, schön und bunt.

 Nach und nach, aber langsam brauche ich es jetzt zu arrangieren.

 Ich sammle jeden schönen Moment, jedes Lächeln auf meinem Gesicht und Körper.

 Es ist gut, dass es so ist, denn es muss eine Balance geben.

 Wenn ich schreibe und weine, weil es mir schlecht geht, werde ich das nächste Mal optimistisch sein, ausgeglichen zu sein, voller Freude in meinem neuen Leben.

 Und so von einem bis zum nächsten Tag, ohne Erwartungen, hier und jetzt.

wtorek, 2 listopada 2021

Świadomość boli - Bewusstsein tut weh

Tak, świadomość bardzo boli, szczególnie gdy dociera do mnie do jakiego stanu się doprowadziłam.
Gdy poznajesz fakty dotyczące burnout, gdy widzisz siebie w każdej z pięciu faz choroby, gdy zaczynasz rozumieć, że to nie stało się nagle, tylko trwa dobre naście lat, to chce się płakać, a nawet wyć. 
Człowiek żyje, funkcjonuje, przewala problem po problemie, podejmuje wyzwania życia, bo czemu nie, odpowiada za wszystko i wszystkich, w domu, w pracy,  w życiu codziennym  ciągnie oprócz swojego wózka, kilka innych i udaje że wszystko gra, dopóki jeszcze może.
Nic nie gra, ale jedziemy dalej, maska, dobry makijaż, fasada, sztuczny uśmiech i heja, mogę grać w tym teatrze dalej, taką jestem dobrą aktorką. 

Byłam dobrą aktorką. 
Załamałam się, upadłam, zobojętniałam, żyłam obok siebie, bez sił, bez chęci, tkwiłam gdzieś głęboko,  Bóg jeden wie gdzie. 

Zrzuciłam maskę i postawiłam na siebie, na swoje życie, na leczenie, na terapię, zaufałam sobie i najlepszym ludziom jakich tylko mogłam mieć obok siebie. Pozwoliłam sobie pomóc.

A teraz gdy coraz bardziej jestem wszystkiego świadoma, gdy analizujemy życiorys mojego syndromu burnout, to płaczę jak małe dziecko. Dociera do mnie jak bardzo się skrzywdziłam, jak bardzo musiałam się zapomnieć i nienawidzieć za wszystko złe, jak bardzo obwiniałam się za wszystko co mnie i nas spotkało. Jak bardzo wstydziłam się mówić, wstydziłam się przed rodzicami, przed dziećmi, przed samą sobą. Tak bardzo chciałam najlepszego dla wszystkich, że uczyniłam najgorzej sobie samej.
Spadłam na dno i nie mogę z niego wyjść.
Próbuję, ale jestem pod wieloma względami ograniczona i to tak cholernie boli, ta niemoc, to stanie w miejscu i udawanie że jest ok, że dam radę. 
Niestety nie daję, nic nie jest ok. 

Świadomość boli, ale to dobrze, że boli, bo to znaczy że czuję ból, którego ostatnio nie czułam, że czuję wściekłość, żal, rozczarowanie i smutek.
Ja i uczucia? Coś nowego, ale tak, ponieważ ja nauczyłam się czuć, uczę się życia na nowo, oddycham powoli pełną piersią, jestem świadoma, pomimo że świadomość boli. 

*********************************************

Ja, wenn ich erkenne, in welchen Zustand ich mich gebracht habe.

 Wenn du die Fakten über Burnout erfährst, dich in jeder der fünf Phasen der Krankheit siehst, wenn du anfängst zu verstehen, dass es nicht plötzlich passiert ist, sondern gute vielen Jahre anhält, willst du weinen und sogar heulen .

 Ein Mensch lebt, funktioniert, wirft Problem um Problem nieder, nimmt die Herausforderungen des Lebens an, denn warum nicht, ist für alles und jeden verantwortlich, zu Hause, bei der Arbeit, im Alltag, außer seinem Wagen zieht er ein paar andere und tut so, als sei alles in Ordnung, bis er es kann.

Nichts ist richtig, aber wir machen weiter, Maske, gutes Make-up, Fassade, künstliches  Lächeln und hey, ich kann weiter in diesem Theater spielen, ich bin eine gute Schauspielerin.


 Ich war eine gute Schauspielerin.

 Ich brach zusammen, fiel, wurde gleichgültig, ich lebte neben mir, ohne Kraft, ohne Verlangen, ich war irgendwo tief, Gott weiß nur wo.


 Ich nahm die Maske ab und legte auf mich selbst, auf mein Leben, auf Behandlung, auf Therapie, ich vertraute mir selbst und den besten Menschen, die ich neben mir haben konnte.  Ich habe Hilfe zugelassen.


 Und jetzt, wo mir alles immer bewusster wird, während wir den Lebenslauf meines Burnout-Syndroms analysieren, weine ich wie ein Baby.  Ich merke, wie sehr ich mich verletzt habe, wie sehr ich mich für alles Schlechte vergessen und hassen musste, wie sehr ich mir die Schuld für alles gegeben habe, was mir und uns passiert ist.  Wie sehr ich mich schämte zu sprechen, ich schämte mich vor meinen Eltern, vor meinen Kindern, vor mir selbst.  Ich wollte das Beste für alle so sehr, dass ich das Schlimmste für mich gemacht habe.

 Ich bin auf den Boden gefallen und komme nicht mehr raus.

 Ich versuche es, aber ich bin in vielerlei Hinsicht eingeschränkt und es tut so verdammt weh, diese Hilflosigkeit, dass man so und nichts machen kann und tut so, als wäre es in Ordnung, dass ich es schaffe.

 Leider schafft ich nicht, nichts ist ok.


 Das Bewusstsein tut weh, aber es ist gut, dass es wehtut, denn es bedeutet, dass ich Schmerzen empfinde, die ich in letzter Zeit nicht gefühlt habe, dass ich Wut, Bedauern, Enttäuschung und Traurigkeit empfinde.

 Ich und Gefühle?  Etwas Neues, aber ja, weil ich gelernt habe zu fühlen, ich lerne neu zu leben, ich atme langsam mit meiner vollen Brust, ich bin bewusst, auch wenn das Bewusstsein wehtut.

poniedziałek, 1 listopada 2021

Do walki, gotowi, start - Um zu kämpfen, bereit, los

Cisza, lęki, myśli, akceptacja ...
Cisza, lęki, akceptacja ...
Cisza, lęki,  walka 

Tak, wróciły sobie lęki, wróciły by zamieszać w głowie, nie chciały mimo prób dać się oswoić, zaakceptować. 
Nie, to nie, będę walczyć, nie wpadnę w większą depresję, niż ta w której tkwię, o nie. 
Na każdy lęk jest sposób, nawet jeśli sytuacji nie da się zmienić.
A rozwiązanie to ja, ja sama i moje podejście do problemu. Jeśli ja się zmienię, automatycznie odniesie się to w jakiś sposób do danej sytuacji. 

Więc zbieraj siły moja kochana, dziś już był lepszy poranek a to dobry start do walki.

Korona upadła  ...
Podnieś koronę ...
Korona na głowie ...
Nadal jestem królową swego życia i walczę !!!


Stille, Ängste, Gedanken, Akzeptanz ...

 Schweigen, Ängste, Akzeptanz ...

 Stille, Ängste, Kampf


 Ja, Ängste kamen zurück, sie kamen zurück, um im Kopf zu verwirren, sie wollten nicht zahm sein, trotz aller Versuche zu akzeptieren
.

 Nein, nein, ich werde kämpfen, ich werde nicht deprimierter als der, in dem ich feststecke, oh nein.

 Es gibt einen Weg, mit jeder Angst umzugehen, auch wenn die Situation nicht geändert werden kann.

 Und die Lösung bin ich, ich selbst und meine Herangehensweise an das Problem.  Wenn ich mich ändere, wird es automatisch in irgendeiner Weise zur Situation passen.


 Also sammle deine Kraft, meine Liebe, heute war ein besserer Morgen und das ist ein guter Start in den Kampf.


 Die Krone ist gefallen...

 Heben Sie die Krone ...

 Krone auf dem Kopf...

 Ich bin immer noch die Königin meines Lebens und ich kämpfe !!!

czwartek, 28 października 2021

Będę sobą ... - Ich werde ich selbst sein ...

Dlaczego tak twierdzę, że będę sobą, ponieważ dobrze mi z tym. 

W porządku jest, myśleć o sobie i samodzielnie decydować. Jestem wtedy tylko ja odpowiedzialna za podjęte decyzje, kroki i ja będę ponosić ewentualne konsekwencje, jeśli coś pójdzie nie tak. 

Bycie sobą dotyczy również tego, jak układa się moje życie, jak się zmieniam i czy jest mi  z tym dobrze. 

Jeśli idę we właściwym kierunku, to na nim zostanę. Jeśli coś lubię, to polubię jeszcze bardziej i nikt a nikt mi tego nie zabroni. 

Mam prawo być taka jaka jestem, mam prawo do radości, do płaczu, do błędów, do słabości, do odwagi i samodzielności, czy to się komuś podoba czy nie. 

Mam prawo iść własną drogą jeśli tego chcę, mam prawo pisać bloga, jeśli mi pomaga. Bo to jest moje, bo to jestem ja, ta na nowo odkryta, ta którą teraz tak bardzo uwielbiam i kocham.

Nie, nie wpadłam w samozachwycenie,  jestem z siebie dumna, ponieważ nigdy tak dobrze się sama ze sobą nie czułam.


Warum sage ich, dass ich ich selbst sein werde, weil es mir gut geht.


 Es ist in Ordnung, über sich selbst nachzudenken und selbst zu entscheiden.  Dann bin ich nur für die getroffenen Entscheidungen und Schritte verantwortlich und trage die möglichen Konsequenzen, wenn etwas schief geht.


 Ich selbst zu sein hat auch damit zu tun, wie mein Leben verläuft, wie ich mich verändere und ob ich damit einverstanden bin.


 Wenn ich in die richtige Richtung gehe, bleibe ich dabei.  Wenn mir etwas gefällt, wird es mir noch mehr gefallen und niemand  wird es mir verbieten.


 Ich habe das Recht, so zu sein, wie ich bin, ich habe das Recht, glücklich zu sein, zu weinen, Fehler zu machen, auf Schwäche, auf Mut und Unabhängigkeit, ob es jemand will oder nicht.

 Ich habe das Recht, meinen eigenen Weg zu gehen, wenn ich will, ich habe das Recht, einen Blog zu schreiben, wenn es mir hilft.  Denn das ist meins, denn das bin ich, der Wiederentdeckte, der, den ich jetzt so sehr liebe.

 Nein, ich habe mich nicht selbst erfreut, ich bin stolz auf mich, weil ich mich noch nie so wohl gefühlt habe.

niedziela, 24 października 2021

Nie rozumiem ... - Ich verstehe nicht ...

Tak, to niestety prawda, że trzeba nauczyć się pewne fakty zrozumieć, by móc umieć pozwolić sobie na spokojne życie. 

Od zawsze problemy były dla mnie wyzwaniem i motywacją do życia. Tak prawdę mówiąc, to podświadomie zawsze czekałam na kolejne, bo przecież nie można żyć bez problemów, chorób, stresu, ciągłego napięcia. 

Ależ oczywiście że można, tylko trzeba się nauczyć. 

Ten ostatni tydzień bardzo mi uświadomił jak poważny mam z tym problem. Jak bardzo to, że nie mogę komuś pomóc, ma wpływ na mnie i moje zachowanie. Automatycznie przestaję zajmować się sobą. Hobby i przyjemności idą na bok, jestem napięta jak struna, czuję się jakby mnie związano od stóp po ramiona. Moja własna praca i terapia, idzie w las, nie piszę, nie czytam, nie robię zdjęć, nie uczę się i jestem gdzieś obok. 
Dlaczego? Nie wiem, nie rozumiem...

Wiem, że nie pomogę innym, że to nie ja  jestem od tego by tu pomóc. 
Pomogę nie pomagając, ale po prostu będąc i akceptując radykalnie stan rzeczy. 
Pomogę też sobie gdy odetnę się od mojej potrzeby pomagania innym, bo to nigdy się nie skończy. 
Nie nauczę się żyć dla siebie, myśląc ciągle o innych. Nie będzie nigdy miło, jeśli ja tego nie będę chciała, jeśli kosztem innych odsunę się znowu od siebie, a niestety znowu idzie w tym kierunku. 

Postanowiłam sobie, mimo niepomyślnych wiatrów na przyszłość, być szczęśliwa, być lepsza dla siebie, zająć się sobą, coś napisać, pomedytować. Ostatnie dni gdy nie byłam w stanie zrobić nic dla siebie poza próbami zrozumienia, wsłuchałam się w siebie, dużo płakałam, oglądałam trudne ale pomocne filmy na Netflix i chyba na tyle sobie pomogłam, że znowu uświadomiłam sobie kolejny problem który mam ze sobą, który trzeba omówić i przepracować. 

Stąd ten tytuł, że nie rozumiem ... i zdjęcie które to odzwierciedla ... 


Ja, es stimmt leider, dass man einige Fakten lernen muss, um sie zu verstehen, um sich ein friedliches Leben erlauben zu können.


Probleme waren für mich immer eine Herausforderung und eine Motivation zu leben.  Tatsächlich habe ich immer unbewusst auf die nächsten gewartet, denn ohne Probleme, Krankheiten, Stress, ständige Anspannung kann man nicht leben.


Natürlich kann man das, man muss es nur lernen.


Diese letzte Woche hat mir klar gemacht, wie ernst mein Problem ist.  Wie sehr die Tatsache, dass ich jemandem nicht helfen kann, mich und mein Verhalten beeinflusst.  Ich höre automatisch auf, mir Sorgen um mich selbst zu machen.  Hobbys und Vergnügungen gehen beiseite, ich bin steif wie eine Schnur, ich fühle mich von den Füßen bis zu den Schultern gefesselt.  Meine eigene Arbeit und Therapie geht in den Wald, ich schreibe nicht, ich lese nicht, ich fotografiere nicht, ich studiere nicht und bin irgendwo in der Nähe.

 Wieso den?  ich weiß nicht, ich verstehe nicht...


 Ich weiß, dass ich anderen nicht helfen kann, dass ich nicht hier bin, um zu helfen.

 Ich helfe, indem ich nicht helfe, sondern indem ich einfach bin und den Zustand radikal akzeptiere.

 Ich werde mir auch selbst helfen, wenn ich mich von meinem Bedürfnis abschneide, anderen zu helfen, denn es wird nie aufhören.

 Ich werde nicht lernen, für mich selbst zu leben, wenn ich ständig an andere denken.  
Es wird nie schön sein, wenn ich es nicht will, wenn ich auf Kosten anderer von mir weggehe, und leider geht es wieder in diese Richtung.


 Trotz der ungünstigen Winde für die Zukunft habe ich beschlossen, glücklich zu sein, besser für mich zu sein, auf mich aufzupassen, etwas zu schreiben, zu meditieren.  Die letzten Tage, als ich nichts für mich tun konnte, außer zu verstehen, habe ich mir selbst zugehört, viel geweint, schwierige, aber hilfreiche Filme auf Netflix gesehen und ich glaube, ich habe mir selbst genug geholfen, dass ich wieder ein anderes Problem erkannt habe, das ich mit mir selber habe, was muss diskutiert und durchgearbeitet werden.


 Daher der Titel, den ich nicht verstehe ... und das Foto, das ihn widerspiegelt ...


poniedziałek, 18 października 2021

Dary losu - Geschenke des Schicksals

Dary losu, to dla mnie zarówno osoby, zwierzęta,  rzeczy jak i codzienność.
Darem jest każdy dzień bez bólu, każdy spontaniczny śmiech, wdzięczność za wszystko co dobre i miłość do siebie. 

Osoby: rodzice, dzieci, przyjaciele, znajomi, nie trzeba wymieniać imiennie, ważne że są. Gdy o nich myślę to mi lepiej, weselej, nie jestem sama i nie byłam, tylko jakoś wcześniej w to nie wierzyłam.

Zwierzęta: Cosmo, mój kochany kot, moje  czwarte dziecko i szczęście, mój antydepresant, moja terapia i mój nauczyciel. Od jego śniadanie zaczynam rytuał wdzięczności, od niego uczę się uważności, świadomości, spokoju, bezwarunkowej miłości i relaksu. Każde miau, jest inne, uczę się rozumieć Cosmo, tak jak on uczy się mnie. Każdego dnia pozwala na więcej pieszczot, głaskania, drapania,  mimo że od tego stroni, to rozumiem kiedy ma ochotę, daje mi sygnał a ja go odpowiednio odczytuję i tak jest pięknie. 
Jack,  mój pies, moje trzecie dziecko, został w Polsce i mieszka z moimi rodzicami, wspaniały pies, może nie dałam mu wszystkiego tak jak trzeba, może warunki nie zawsze sprzyjały, ale teraz jest szczęśliwy. Gdy jestem u rodziców, nie odstępuje mnie ani na krok, pokazuje, że kocha i ja kocham. 
Mam też kontakt z końmi, przestałam się ich bać, być koło nich, tyle mi wystarczy, są mądre, ciepłe i słuchają, więc do nich gadam, one mnie nie oceniają. Wierni słuchacze. 

Rzeczy: wszystkie przedmioty, książki, czasopisma, pamiątki, notatniki, kalendarze, zdjęcia, które namiętnie zbieram i czytam, rozwijam się i uczę. 

Codzienność: każdy dobry i zły dzień to kolejny dar o krok naprzód, to kolejna podjęta decyzja, przemyślenie i cel. To obowiązki, hobby i nagradzanie się. To miłość do siebie, której codziennie uczę się na nowo. 

Dary za które jestem wdzięczna i dzięki którym żyję i zdrowieję.

Geschenke des Schicksals sind für mich Menschen, Tiere, Dinge sowie der Alltag.

 Ein Geschenk ist jeder Tag ohne Schmerzen, jedes spontane Lachen, Dankbarkeit für alles Gute und Liebe zu sich selbst.


 Personen: Eltern, Kinder, Freunde, Bekannte, müssen nicht namentlich genannt werden, es ist wichtig, dass sie sind.  Wenn ich an sie denke, fühle ich mich besser, glücklicher, ich bin nicht allein und war es auch nicht, aber irgendwie habe ich es vorher nicht geglaubt.


 Tiere: Cosmo, meine geliebte Katze, mein viertes Kind und Glück, mein Antidepressivum, meine Therapie und mein Lehrer.  Von seinem Frühstück aus beginne ich das Ritual der Dankbarkeit, von ihm lerne ich Achtsamkeit, Aufmerksamkeit, Ruhe, bedingungslose Liebe und Entspannung.  Jedes Miauen ist anders, ich lerne Cosmo zu verstehen, während er mich lernt.  Jeden Tag erlaubt er mehr Streicheln obwohl er es grundsätzlich vermeidet, ich verstehe es, wenn er will, er gibt mir ein Signal und ich lese es richtig und es ist wunderschön.

 Jack, mein Hund, mein drittes Kind, ist in Polen geblieben und lebt bei meinen Eltern, ein wunderbarer Hund, vielleicht habe ich ihm nicht alles gegeben, wie es sein sollte, vielleicht waren die Bedingungen nicht immer günstig, aber jetzt ist er glücklich.  Wenn ich bei meinen Eltern bin, verlässt er mich nie, zeigt, dass er mich liebt und ich liebe ihm. 

 Ich habe auch Kontakt zu Pferden, ich habe aufgehört, Angst vor ihnen zu haben, in ihrer Nähe zu sein, das reicht mir, sie sind weise, warmherzig und hören zu, also rede ich mit ihnen, sie verurteilen mich nicht.  Treue Zuhörer.


 Dinge: alle Gegenstände, Bücher, Zeitschriften, Souvenirs, Notizbücher, Kalender, Fotos, die ich leidenschaftlich sammle und lese, entwickle und lerne.


 Alltag: Jeder gute und schlechte Tag ist ein weiteres Geschenk, einen Schritt voraus, eine andere Entscheidung, Reflexion und Ziel.  Es sind Pflichten, Hobbys und Belohnungen.  Es ist eine Liebe zu mir selbst, die ich jeden Tag neu lerne.


 Geschenke, für die ich dankbar bin und dank denen ich lebe und bin gesünder. 

piątek, 15 października 2021

Rezygnacja - Verzicht

Kiedy mam znów dość,  kiedy przeoczę swoją granicę wytrzymałości, gdy ciało znów boli,  wtedy rezygnuję. Wówczas nawet przyjemności przestają cieszyć. Na bok idą pozytywne aktywności, treningi, czytanie, nauka. Wpadam w otchłań nicości,  myśli, wyrzutów sumienia i tak sobie tam siedzę i czekam na impuls, odpoczywam i wyciągam wnioski. 

Na rezygnację nie wpływają tylko moje działania,  moja choroba,  mój styl bycia i życia,  ale również czynniki zewnętrzne, wszystko to co pobudza mój układ nerwowy i emocje,  z którymi nie zawsze umiem sobie dać radę. Tych ostatnich jest teraz więcej, bo dużo się dzieje, podejmuję ostatnie kroki ku lepszemu. Wymagają one wielu dodatkowych działań, rozmów, telefonów, przemyśleń a to dla mnie dużo, chyba nawet dużo za dużo. 
Grunt,  że się nie poddaję, tylko chwilowo zawieszam się w próżni i rezygnuję z działań. Nie robię nic,  ładuję akumulator ale w inny sposób niż mnie uczono, bez relaksu i redukowania napięcia. Pytanie, dlaczego? 

Moim problemem jestem ja sama,  która wszystko musi robić naraz i na już. 
Nie umiem nawet się relaksować ani czerpać przyjemności bo idę na całość i przesadzam,  i sama się zanudzam. 
Nie umiem trenować ani praktykować systematycznie,  tak dla przyjemności, dla pozostanie fit, po kwadrans dziennie. Ja muszę odrazu minimum dwie godziny, bo moja chora głowa niestety nie współpracuje z moim chorym ciałem i je zamęcza, maltretuje fizycznie,  bo jej ciągle mało i mało. Owszem jest to satysfakcjonujące, jestem spełniona, zmęczona i w końcu czuję się zrelaksowana.  Ale niestety to tylko głowa jest zrelaksowana,  ciało jest przemęczone i po kilku takich tygodniach nie mogę nic więcej,  padam i rezygnuję znów na długo. 
Natomiast   jeśli obciążam samą głowę, bo muszę działać, myśleć, rozważać i się  zastanawiać to wówczas rezygnacja i niemoc przychodzi nawet po dwóch,  trzech dniach.  Wtedy mnie nie ma, cierpię ja, cierpi ciało, w głowie kręci się bezustannie karuzela myśli i uczuć. 
Trwa to tak długo,  aż rozpocznie się proces regeneracji i wyciąganie wniosków.

Wnioski i lista to do ...
1. Dozuj treningi i nawet przyjemności, w miarę systematycznie i po trochę,  tak by zarówno głowa jak i ciało je polubiło i miało z tego więcej radości. 
2. Jeśli masz termin,  lub zadanie,  to staraj się w ten dzień głowy niczym więcej nie obciążać. Pozwól jej zebrać siłę przed i odetchnąć po. Bądź tu i teraz. 
3. Z dozowaniem codziennych obowiązków radzisz już sobie doskonale. Brawo Ty.  Tak trzymaj. 
4. Największe brawa Magdaleno,  należą ci się,  że starasz się w miarę regularnie pisać twój blog. Pamiętaj, to twoja praca, przyszłość i terapia.  To twoja przyjemność,  robisz to świetnie, brawo. Tutaj potrafisz być systematyczna,  będziesz  i w innych dziedzinach życia,  pracuj nad tym.

Huhu, ale sobie pocukrowałam 😀
Tak więc, moja joga trwała dziś tylko 20 minut, nie przesadzam, uważam, rozwijam się i uczę. 

Wenn ich wieder die Nase voll habe, wenn ich meine Ausdauergrenze verfehle, wenn mein Körper wieder wehtut, dann höre ich auf.  Dann hört auch der Genuss auf.  Positive Aktivitäten, Training, Lesen und Lernen gehen beiseite.  Ich falle in den Abgrund von Nichts, Gedanken, Reue, sitze einfach da und warte auf einen Impuls, ruhe mich aus und ziehe Schlüsse.


 Resignation wird nicht nur durch mein Handeln, meine Krankheit, meinen Lebensstil und Lebensstil beeinflusst, sondern auch durch äußere Faktoren, alles was mein Nervensystem anregt und Emotionen, denen ich nicht immer gewachsen bin.  Von letzterem gibt es jetzt mehr, denn es tut sich viel, ich mache die letzten Schritte zum Besseren.  Sie erfordern viele zusätzliche Aktivitäten, Gespräche, Telefonate, Gedanken, und das ist für mich viel, vielleicht sogar zu viel.

 Die Quintessenz ist, dass ich nicht aufgebe, sondern nur vorübergehend in einem Vakuum verharre und meine Handlungen aufgebe.  Ich tue nichts, lade die Batterie auf, aber anders als mir beigebracht, ohne zu entspannen und die Spannung zu reduzieren.  Die Frage ist warum?


 Mein Problem bin ich selbst, die alles auf einmal und schon machen muss.

 Ich kann mich nicht einmal entspannen oder amüsieren, weil ich alles gebe und mich übertreibe und langweile.

 Ich kann nicht systematisch trainieren oder üben, nur zum Spaß, um fit zu bleiben, fünfzehn Minuten am Tag.  Mindestens zwei Stunden muss ich auf einmal nehmen, denn mein kranker Kopf kooperiert leider nicht mit meinem kranken Körper und quält ihn, missbraucht ihn körperlich, weil es noch wenig, zu wenig. Ja, es ist befriedigend, ich bin erfüllt, müde und fühle mich endlich entspannt.  Aber leider ist nur der Kopf entspannt, der Körper ist müde und nach ein paar Wochen wie diesen kann ich nichts mehr, falle hin und gebe schon lange wieder auf.

 Belaste ich dagegen meinen Kopf, weil ich handeln, denken, überlegen und reflektieren muss, dann kommen auch nach zwei, drei Tagen Resignation und Hilflosigkeit.  Dann bin ich weg, ich leide, mein Körper leidet, mein Kopf dreht sich ständig von Gedanken und Gefühlen.  Dies setzt sich fort, bis der Regenerationsprozess beginnt und zieht Schlussfolgerungen:
Meine Schlussfolgerungen und To do Liste...
 1. Dosiere Workouts und sogar Freuden, ganz systematisch und ein wenig, damit sowohl der Kopf als auch der Körper sie mögen und mehr Spaß daran haben.

 2. Wenn du eine Deadline oder eine Aufgabe hast, versuche , deinen Kopf an diesem Tag nicht zu überlasten.  Lass sie vorher Kraft sammeln und danach atmen.

 Sei hier und jetzt.

 3. Du kommst mit der Dosierung der täglichen Aufgaben bereits gut zurecht.  Bravo du.  Weiter so.

 4. Den größten Applaus für Magdalena, du verdienst es, dass du regelmäßig versuchst, deinen Blog zu schreiben.  Denk daran, es ist dein Job, deine Zukunft und deine Therapie.  Es ist dir ein Vergnügen, du machst es großartig, bravo.  Hier kannst du systematisch vorgehen, du wirst auch in anderen Lebensbereichen daran arbeiten.


 Huhu, aber ich habe mich beschönigt 😀

 So hat mein Yoga heute nur 20 Minuten gedauert, ich übertreibe nicht, ich denke, ich entwickle und lerne.


czwartek, 7 października 2021

Ból, jeden z sygnałów- Schmerz, eines von den Warnsignale

Zadowolenie, lekkość umysłu, coraz lepsza jakość snu w nocy, a co za tym idzie efektywność za dnia towarzyszyły mi przez jakiś czas.  Bardzo mnie to cieszyło i byłam sama sobie za to wdzięczna. 

Wczoraj znienacka wróciły bóle, nie wiedzieć czemu, kawałek po kawałku od palców stóp do głowy. Boli tak bardzo, że nie wiesz jak sobie pomóc. Jestem wtedy jak sparaliżowana, ruszam się bezwiednie, bo głowa myśli że nie dam rady się poruszyć, ale idę. Jest mi zimno, stopy i ręce lodowate, nie pomoże koc ani gruby sweter. Pomaga gorąca kąpiel, tak gorąca że stopy muszą się chwilę przyzwyczaić do temperatury wody zanim cała się zanurzę. Kryształki do kąpieli @kneipp_deutschland żeby głowa też  skorzystała i się odprężyła. Nie myślę wtedy, nie mam siły, leżę, dopuszczam gorącą wodę i czekam aż minie najgorsze. 

Dociera do mnie, że moja efektywność przekroczyła nieświadomie granicę mojej wydajności. Ciało dało sygnał, bardzo wyraźny,  Magdaleno uważaj. 

Więc uważam, dziś o wiele dłużej spałam, w dzień więcej odpoczywałam na balkonie na słońcu, przeglądałam świeżutki @flow_magazin, słuchałam podcasty, powtarzałam angielski, coś co jest przyjemne, co lubię.

Każdego dnia gdy staram się coś zrobić, biorę pod uwagę oprócz celu, również odpoczynek,  nagrodzenie się, pozytywne aktywności, łączę przyjemne z pożytecznym, ale w odpowiednim wymiarze. Małe kroki, powoli, w przeciwieństwie do przeszłości.

Moje kochane mądre ciało, pilnuj mnie, kiedy się rozpędzę, kiedy się zapomnę, a ja ze swojej strony obiecuję, że będę uważna i nie będę lekceważyć twoich sygnałów ostrzegawczych. 


Zufriedenheit, Leichtigkeit des Geistes, immer bessere Schlafqualität in der Nacht und damit Leistungsfähigkeit am Tag begleiteten mich einige Zeit. Ich habe mich sehr darüber gefreut und war mir selbst dankbar dafür. 

Gestern kamen die Schmerzen aus irgendeinem Grund plötzlich Stück für Stück von den Zehen bis zum Kopf zurück. Es tut so weh, dass du dir selbst nicht helfen kannst. Dann bin ich gelähmt, ich bewege mich unbewusst, weil mein Kopf denkt, dass ich mich nicht bewegen kann, aber ich gehe. Es ist mir sofort kalt, meine Füße und Hände sind eiskalt, eine Decke oder ein dicker Pullover helfen nicht. Ein heißes Bad hilft, so heiß, dass sich meine Füße erst eine Weile an die Temperatur des Wassers gewöhnen müssen, bevor ich komplett untergetaucht bin. @Kneipp Badekristalle dazu  damit auch der Kopf profitiert und sich entspannt. Ich denke nicht, ich habe keine Kraft, ich lege mich hin, lass heißes Wasser ein und warte, bis das Schlimmste vorbei ist.

Mir fällt auf, dass meine Leistungsfähigkeit unbewusst meine Leistungsgrenze überschritten hat. Mein Körper gab ein sehr deutliches Signal, Magdalena pass auf. 

Also ich glaube, heute habe ich viel länger geschlafen, mich tagsüber auf dem Balkon in der Sonne ausgeruht, im frischen @Flow gestöbert, Podcasts gehört, Englisch wiederholt, etwas Angenehmes, das mir gefällt. 

Jeden Tag, wenn ich versuche, etwas zu tun, berücksichtige ich neben meinem Ziel auch Ruhe, Belohnung, positive Aktivitäten, ich kombiniere Angenehmes mit Nützlichem, aber in der richtigen Dimension. Kleine Schritte, langsam, anders als früher. 

Mein lieber, weiser Körper, hüte mich, wenn ich schneller werde, wenn ich mich vergesse, und ich verspreche meinerseits, dass ich achtsam sein werde und deine Warnsignale nicht ignorieren werde.





środa, 6 października 2021

Lekkość umysłu - Leichtigkeit des Geistes

Siedzę i cieszę się nie pogodą, nie kawą, ale lekkością umysłu.
 Kiedyś nie znałam tego uczucia a teraz mogę się nim cieszyć.

Myśli są pozytywne, spokojne, takie normalne.
Ponieważ ciągła burza mózgu, pęd myśli, niekończący się ciąg zadań, które sobie sama narzucilam, nie są już normalne.
 Kiedy mówimy na terapii o stresie, trudnych sytuacjach, o naszych myślach i reakcjach w takich chwilach,  natychmiast wracają strach i niepewność, ciało wysyła sygnały, wszystko drży, palce bębnią, mięśnie są napięte, łącznie z twarzą.  Przez te dwie godziny widzę, ile kosztuje mnie psychicznie powrót do zdrowia po burnout, walka z depresją.  Ale lepiej późno niż wcale, lepiej walczyć niż się poddawać.

 Jestem wdzięczna, że ​​mogę czuć się tak lekko, może nie codziennie, ale mogę.

 Każdego dnia mój krąg zainteresowań poszerza się, z dnia na dzień odkrywam coraz więcej, skupiam się głównie na pracy nad sobą, nad poszerzaniem wiedzy o psychice, o wpływie myśli na stan emocjonalny i samopoczucie. 9

Ich sitze und genieße, aber nicht das Wetter, nicht den Kaffee, sondern die Leichtigkeit meines Geistes.
 Dieses Gefühl kannte ich vorher nicht und jetzt kann ich es genießen.

 Gedanken sind positiv, ruhig, so normal.
 Denn das ständige Brainstorming, der Gedankenrausch, die endlose Abfolge von Aufgaben, die ich mir selbst aufgebürdet habe, sind nicht mehr normal.
 Wenn wir in der Therapie über Stress, schwierige Situationen, unsere Gedanken und Reaktionen in solchen Momenten sprechen, kehren Angst und Unsicherheit sofort zurück, der Körper sendet Signale, alles zittert, Finger trommeln, Muskeln sind angespannt, auch das Gesicht.  Während dieser zwei Stunden sehe ich, wie viel es mich mental kostet, mich vom Burnout zu erholen, Depression zu bekämpfen.  Aber besser spät als nie, besser kämpfen als aufgeben.

 Ich bin dankbar, mich so leicht fühlen zu können, vielleicht nicht jeden Tag, aber ich kann es.

 Jeden Tag erweitert sich mein Interessenkreis, ich entdecke jeden Tag mehr, ich konzentriere mich hauptsächlich auf die Arbeit an mir selbst, auf die Erweiterung meines Wissens über die Psyche, auf den Einfluss von Gedanken auf meine Gefühlslage und mein Wohlbefinden.  Je mehr ich weiß, desto näher bin ich dem Zustand nämlich Leichtigkeit des Geistes 😀

poniedziałek, 4 października 2021

Cisza. Stille.

Ostatnio potrzebuję ciszy, bycia ze sobą sam na sam, czasu na przemyślenia i naładowanie akumulatora. 

Ogólnie nigdy nie byłam typem samotnika, może nie miałam ku temu okazji. 

Potem bałam się być sama,  bałam się ciszy, bałam się gdy się nic nie działo. Zawsze myślałam,  że to tylko cisza przed burzą, że jest za spokojnie, za fajnie i już głowa napędzała scenariusze, już katastrofizowałam.

A jak jest teraz?
Ten weekend z zaskoczenia spędziłam i spędzam sama aż do jutra. 
Pierwszy chyba raz cieszę się z tego, doceniam i koncentruję się na sobie. Mam czas dla Cosmo, nie mam zobowiązań, terminów, no może poza wczorajszym dniem. 

Do czego zmierzam? 
Otóż zauważyłam, że potrzeba wyciszenia, wycofania się została pierwszy raz wzięta przeze mnie na poważnie pod uwagę. Czułam gdzieś w środku, że tak ma być i posłuchałam siebie. Wczoraj odbyłam kilka bardzo ważnych rozmów, do których przez ostatnie dni chyba musiałam dorosnąć i psychicznie,  po cichu się przygotować. Podeszłam do nich z rozwagą, przemyśleniem i spokojem. 
Brawo Ja. 

Ponieważ wszystko było takie rozsądne, miało swój ład i porządek, nie było potrzeby tego odchorować, bądź odespać, tak jak ostatnio bywało. 
Był stres, ale w normie, taki potrzebny do odpowiednich reakcji, taki który mi nie zaszkodził. 

Nasuwa się wniosek,  że stabilizacja, porządek i ład w życiu, spokój i wsłuchanie się w siebie jest dla mnie jak najbardziej wskazane. 

Tą drogą będę szła, mając przy sobie te osoby, które przy mnie zostały, które tolerują inną mnie, które życzą dobrze, wspierają i rozumieją gdy mam potrzebę się wycofać. 

Kocham Siebie, kocham Was, kocham Cosmo i chyba zaczynam kochać życie.



In letzter Zeit brauche ich Ruhe, um mit mir allein zu sein, Zeit zum Nachdenken und mein Akku laden.

 Insgesamt war ich nie ein Einzelgänger, vielleicht hatte ich auch nicht die Gelegenheit dazu.

 Dann hatte ich Angst, allein zu sein, ich hatte Angst vor der Stille, ich hatte Angst, wenn nichts passierte.  Ich dachte immer, dass das die Stille kurz vor dem Sturm ist, dass es zu ruhig ist, und der Kopf hat schon die Drehbücher vorantreibt, und ich schon wieder katastrofizierte.

 Wie ist es jetzt?
 Ich habe dieses Wochenende überraschend alleine verbracht und werde es bis morgen alleine verbringen.
 Dies ist wahrscheinlich das erste Mal, dass ich es genieße, es schätze und mich auf mich konzentriere.  Ich habe Zeit für Cosmo, ich habe keine Verpflichtungen, keine Fristen, vielleicht außer gestern.

 Was hab ich vor?
 Nun, ich habe gemerkt, dass das Bedürfnis nach Stille, Rückzug von mir zum ersten Mal ernst genommen wurde.  Irgendwo in mir fühlte ich, dass es so sein sollte und hörte auf mich.  Gestern hatte ich einige sehr wichtige Gespräche, auf die ich in den letzten Tagen aufgewachsen sein muss und mich mental, in aller Stille, vorbereiten muss.  Ich näherte mich ihnen vorsichtig mit Vorsicht, Nachdenklichkeit und Ruhe.
 Bravo ich.

 Da alles so vernünftig war, hatte sein Ordnung, gab es keinen Grund danach krank zu werden oder auszuschlafen, wie ich auf so was immer letztens reagiert habe. 
 Es gab Stress, aber es war normal, die Art, die man für die richtigen Reaktionen brauchte und die mir nicht weh tat.

 Die Schlussfolgerung ist, dass Stabilisierung, Ordnung im Leben, Ruhe und das Zuhören auf mich selbst am wünschenswertesten für mich sind.

 Ich werde diesen Weg gehen, indem ich die Menschen bei mir habe, die bei mir geblieben sind, die mich tolerieren, die mir alles Gute wünschen, mich unterstützen und verstehen, wenn ich mich zurückziehen muss.

 Ich liebe mich selbst, ich liebe Euch, ich liebe Cosmo und ich glaube, ich fange an, das Leben zu lieben.

piątek, 1 października 2021

Śmiech to zdrowie. Lachen ist gesund.

Tak prawda, święta prawda. 
Im więcej tym lepiej, tym zdrowiej. 
Łapię się na chwilach, gdy jest mi dobrze i wesoło, ale bez potrzeby śmiechu. Cieszę się samą sobą, tak wewnętrznie, dla siebie. 
Może jestem jeszcze zamknięte, napewno będę znów potrafiła śmiać się szczerze i głośno. 
Dziecko pyta, nie  śmieszy  Cię to? Śmieszy, ale tak po cichu.
Męczy mnie hałas, a głośny śmiech też bywa hałaśliwy i męczący. 
Bawiąc się z Cosmo, śmieję się spontanicznie, tu się nie da śmiać  po cichu. Ten śmiech mnie boli, boli mnie z tyłu głowa w trakcie śmiania, boli mnie twarz. 
Dziwne uczucie.

Dzisiaj w nocy obudził mnie mój śmiech. Śniłam coś miłego, oby się wyśniło 😀
To był taki naturalny śmieszek, delikatny, miły,  spojrzałam krótko w lustro idąc do łazienki, sen miał taki wpływ, że moja twarz była nadal uśmiechnięta. Nic nie bolało. 
Dzień zaczął się dobrze, był efektywny, był czas na drzemkę i zobaczymy jak będzie dalej. 

Stanowczo wolę przebudzenia śmiechem niż te głosy, elektroniczną muzykę i wszystko co tylko ja słyszę i nikt poza mną.

Zajmujemy się w terapii tymi odgłosami, szukamy co je powoduje. 
Tarczyca tak lubi  ale ona według wyników trzyma się norm. Narazie stawiamy na wysoką nadwrażliwość.

Ja za każdym razem tłumaczę sobie, że to tylko jest w głowie i próbuję się uspokoić, jakoś się udaje, ale było gorzej.

Było strasznie, biegałam po pokojach w nocy, nasłuchując skąd ta muzyka bądź te głosy dochodzą, sprawdzałam radio, bałam się siebie samej. Budziłam innych, byłam jak w transie, jak ogłuszona tzw. "niczym".

Więc teraz co wieczór będę mówić sobie, jutro rano też obudzi Cię miły zdrowy śmiech, bo zdrowiejesz Magdaleno. 

Keep smile 😀

Ja wahr, heilige Wahrheit.
Je mehr desto besser, desto gesünder.
Ich erwische mich in Momenten, in denen ich mich gut und glücklich fühle, aber ohne lachen zu müssen.  Ich genieße es, so innerlich, für mich.
Vielleicht bin ich noch geschlossen, ich werde auf jeden Fall wieder laut und ehrlich lachen können.
Das Kind fragt, bringt es dich nicht zum Lachen?  Ja, ich lache, aber so leise.
Ich habe den Lärm satt, und lautes Lachen kann auch laut und ermüdend sein.
Beim Spielen mit Cosmo lache ich spontan, hier kann man nicht lautlos lachen.  Dieses Lachen tut mir weh, mein Kopf tut beim Lachen von hinten weh, mein Gesicht tut weh.
Komisches Gefühl.

Heute Nacht hat mich mein Lachen geweckt.  Ich habe etwas Schönes geträumt, möge es wahr werden 😀
Es war so ein natürliches Lachen, sanft, freundlich, ich schaute kurz in den Spiegel, als ich ins Badezimmer ging, der Traum hatte eine solche Wirkung, dass mein Gesicht immer noch lächelte.  Nichts tat weh.
Der Tag fing gut an, es war effektiv, es war Zeit für ein Nickerchen und wir werden sehen, was als nächstes passiert.

Ich wache definitiv lieber mit Lachen auf als mit diesen Stimmen, elektronischer Musik und allem, was nur ich und niemand außer mir hören kann.

 In der Therapie beschäftigen wir uns mit diesen Geräuschen, wir suchen nach ihren Ursachen.
Die Schilddrüse mag es so, aber nach den Ergebnissen ist es normal.  Im Moment konzentrieren wir uns auf hohe Sensibilität.

 Jedes Mal, wenn ich mir erkläre, dass es nur in meinem Kopf ist und ich versuche, mich zu beruhigen, gelingt es mir irgendwie, aber es war schlimmer.

 Es war schrecklich, ich rannte nachts durch die Zimmer, hörte, woher die Musik oder diese Stimmen kamen, ich prüfte das Radio, ich hatte Angst vor mir selbst.  Ich habe andere aufgeweckt, ich war in Trance, betäubt von den sogenannten  "Nichts".

 So sage ich mir jetzt jeden Abend, morgen früh wirst du auch von einem schönen gesunden Lachen geweckt, denn du bist immer mehr gesund , Magdalena.

 Keep smile 😀


środa, 29 września 2021

Dać sobie czas ... , Sich Zeit geben ...

"Szybciej", "nie ma czasu", "późno już" , "spóźnimy się "itd., tak w ten sposób wiecznie terroryzowałam siebie i wszystkich dookoła. 

Wyniosłam to z dzieciństwa i mam we krwi, ale obecnie staram się nie używać powyższych słów, ponieważ nauczyłam się nie brać za innych odpowiedzialności. 

"Dać sobie czas" można rozumieć jak wyżej w kontekście punktualności, można też inaczej. 
W terapii jest to bardzo ważny czynnik, szczególnie dla tych którzy jak ja robili wszystko naraz, lub bez chwili wytchnienia i żyli w ciągłym stresie. 
Dać sobie czas, polega na słuchaniu siebie, swojej intuicji, rozpatrywaniu za i przeciw tak długo jak potrzeba. 
Dawanie sobie czasu, to również przyzwolenie sobie na rozkoszowanie się, na lenistwo, na tzw.  nicnierobienie. Nie wolno sobie tego zabraniać, to nasz czas, to nasze chwile. 
Ja kiedyś nie pozwalałam sobie na dawanie czasu. Chyba nigdy bym tego pojęcia nie zrozumiała gdyby nie depresja i burnout. 
Nicnierobienie było mi obce, bo ja ciągle coś robiłam  gdzieś byłam, jechałam, załatwiałam, ustalałam.
Pytanie czy dla siebie? 
Odpowiedź: bardzo rzadko, 
Pytanie: dlaczego? 
Odpowiedź: bo mnie nie było, byłam  tylko        fizycznie. Nie czułam siebie, musiałam odpowiednio wyglądać w zależności od sytuacji , musiałam bywać, musiałam to i siamto. 
Największym błędem, jest to, że nikt mnie nie zmuszał, sama się zmuszałam do ciągłego działania. Byłam zła, zmęczona mimo to leciałam z funkcjonowaniem dalej. 
Dopuściłam do tego stanu, pozwoliłam sobie na więcej niż byłam w stanie znieść. 
Efekt jest, jaki jest, dał do myślenia, zmobilizował do zmian, do poznawania siebie, do pokochania siebie i swoich słabości, do pozwalania. 

Jest Ci z tym źle Magdaleno? No, never ever, in keinem Fall, jest mi bardzo dobrze, gdy nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. 

Wreszcie, powiedziałby mój psycholog, tak jak ostatnio, wreszcie Pani do tego doszła,  hehe.

Więc rób tak Magdaleno jak najczęściej i zobaczysz efekty  😀

Kocham Cię nawet z kotem w głowie czy na głowie, a propos, mój kot od kiedy nie pędzę, w końcu mnie uznał za swoją mamę, pozwala na więcej, choć w przypadku tej rasy, mało znaczy dużo 😉

"Schneller", "keine Zeit", "so spät", "wir kommen zu spät" usw., so terrorisierte ich ständig mich und alle um mich herum.


 Ich habe es von Kindheit an übernommen und es liegt mir im Blut, aber jetzt versuche ich, die obigen Worte nicht zu verwenden, weil ich gelernt habe, keine Verantwortung für andere zu übernehmen.


 "Geben Sie sich Zeit" kann wie oben im Zusammenhang mit Pünktlichkeit oder anders verstanden werden.

 In der Therapie ist dies ein sehr wichtiger Faktor, vor allem für diejenigen, die wie ich alles auf einmal oder ohne Ruhepause gemacht haben und unter ständigem Stress lebten.

 Sich Zeit zu nehmen bedeutet, auf sich selbst, auf Ihre Intuition zu hören und die Vor- und Nachteile so lange wie nötig abzuwägen.

 Sich Zeit zu lassen heißt auch, sich der Faulheit hinzugeben, der sogenannten  nichts tun.  Das kann man nicht verbieten, das ist unsere Zeit, das sind unsere Momente.

 In der Vergangenheit habe ich mir nicht erlaubt, Zeit zu geben.  Ich glaube, ich hätte dieses Konzept nicht verstanden, wenn es nicht Depressionen und Burnout gegeben hätte.

 Mir war das Nichtstun fremd, weil ich immer etwas tat, ich war irgendwo, ich ging, ich arrangierte.

 Die Frage ist, ob für Sie selbst?

 Antwort: sehr selten

 Frage: warum?

 Antwort: weil ich nicht da war, war ich nur physisch.  Ich habe mich nicht gefühlt, ich musste je nach Situation angemessen aussehen, ich musste da sein, ich musste dieses und jenes machen.

 Der größte Fehler ist, dass mich niemand gezwungen hat, ich habe mich die ganze Zeit zum Handeln gezwungen.  Ich war wütend, müde, aber ich flog mit dem Funktionieren.

 Ich ließ es geschehen, ich erlaubte mir, mehr zu tun, als ich ertragen konnte.

 Die Wirkung ist, was sie ist, sie hat zum Nachdenken angeregt, sie motiviert zur Veränderung, zum Kennenlernen, zur Liebe zu sich selbst und den eigenen Schwächen, zum Zulassen.


 Ist es schlecht für dich, Magdalena?  Nun, niemals, in keinem Fall, fühle ich mich sehr wohl, keine Reue deswegen zu haben.


 Schließlich würde mein Psychologe wie beim letzten Mal sagen, du hast es endlich herausgefunden, hehe.


 Also mach es Magdalena so oft wie möglich und du wirst die Ergebnisse sehen 😀


 Ich liebe dich sogar mit einer Katze im Kopf oder auf dem Kopf, übrigens, da ich nicht hetze, hat mich meine Katze endlich als seine Mutter erkannt, er lässt mehr zu, wenn auch bei dieser Rasse wenig viel bedeutet 😉

niedziela, 26 września 2021

Odwaga czy potrzeba ??? Mut oder Bedarf ???

Moje zapiski są czytane, statystyki rosną (dzisiaj wybił pierwszy tysiąc wejść na bloga). Dziękuję Wam i ja. 

Wy dziękujecie,  że pomagam, chwalicie moją odwagę na mediach społecznościowych. To miłe, ale to nie kwestia odwagi. 

Przez długi czas byłam sama sobie obca, nie lubiłam siebie, za wszystko obwiniałam, z czasem zaczęło mi być z tym źle. Zawsze marzyłam o tym żeby pisać, wymyśliłam sobie ten blog by pisać i poznać siebie samą, a przede wszystkim zrozumieć. 
Byłam dla siebie zagadką,  taką której nie odgadniesz odrazu, tu trzeba się napracować. 

Więc zaczęłam, pisałam nieśmiało, nieregularnie, trochę nie pewnie, mimo przerw nie zrezygnowałam, nie zamknęłam bloga,  wiedziałam że przyjdzie moment, gdy nabiorę sił i polecę z wiatrem słów, myśli, wrażeń. 

Tak się stało, od kiedy przyjęłam świadomie do wiadomości powagę depresji I burnout, gdy posłuchałam lekarzy w klinice i psychologa, gdy w końcu zaczęłam współpracować, nie oszukiwać siebie, robić kroki i podejmować decyzje. 

Z każdym dniem cieszę się ze swojej samodzielności, małych postępów w zaradności, niezależności, odpowiedzialności za siebie i dzieci. Robię błędy, jestem krytykowana, jestem oceniana. Ale z czasem nauczyłam się brać to na klatę i analizować pod kątem zmian,  a nie by płakać i użalać się nad sobą. 

Moja choroba doprowadziła do tego że się otworzyłam, że piszę, czytam, pracuję nad sobą . Blog jest dla mnie też formą terapii pisanej, przynajmniej tu staram się być regularnie, może wejdzie mi to w krew jeśli chodzi o sport  😉
Uwielbiam pisać, każdy post jest spontaniczny, tak po prostu napisany odzwierciedlając moje aktualne ja, moje samopoczucie, moje tu I teraz.

Jeśli moim pisaniem komuś poza sobą też pomogę, to znaczy,  że pisanie i otwieranie się ma sens. 

Trzymaj się Matko Zagadko,  trzymaj się Magdaleno dzielna kobiecino, trzymajcie się Moi blogowi czytelnicy 😀

Wam i Sobie życzę Najlepszego 😀 😀 😀


Meine Beiträge werden gelesen, Statistiken wachsen (heute habe ich ersten tausend Zugriffe auf dem Blog gesehen). Ich danke Euch auch. 

Ihr dankt mir für die Hilfe, lobt meinen Mut in den sozialen Medien.  Es ist schön, aber das ist kein Mut.

 Ich war mir lange fremd, ich mochte mich nicht, ich fühlte mich für alles schuldig, mit der Zeit wurde es mir schlecht.  Ich habe immer davon geträumt zu schreiben, ich habe diesen Blog gemacht, um mich selbst zu beschreiben und kennenzulernen und vor allem zu verstehen.
 Ich war mir selbst ein Rätsel, eines, das man nicht gleich erraten wird, hier muss man daran hart arbeiten.

 Also fing ich an, ich schrieb schüchtern, unregelmäßig, ein wenig zögernd, trotz der Pausen, ich habe nicht aufgehört, ich habe den Blog nicht geschlossen, ich wusste, dass der Moment kommen würde, an dem ich Kraft hab und mit dem Wind die Wörter, Gedanken,  Eindrücke fliegen würden.

 Es ist passiert, seit ich die Schwere der Depression bewusst erkannte, ausgebrannt war, den Ärzten in der Klinik und dem Psychologen zugehört hatte, als ich endlich anfing zu kooperieren, mich nicht zu täuschen, Schritte zu unternehmen und Entscheidungen zu treffen.

 Jeden Tag genieße ich meine Selbständigkeit, kleine Fortschritte im Einfallsreichtum, Selbständigkeit, Verantwortung für mich und meine Kinder.  Ich mache Fehler, ich werde kritisiert, ich werde beurteilt.  Aber mit der Zeit habe ich gelernt, es auf meine Brust zu nehmen und auf Veränderungen zu analysieren, nicht zu weinen und mich selbst zu bemitleiden.

 Meine Krankheit hat mich dazu gebracht, mich zu öffnen, dass ich schreibe, lese und an mir arbeite.  Für mich ist der Blog auch eine Form der schriftlichen Therapie, zumindest versuche ich hier regelmäßig zu sein, vielleicht geht es mir in Sachen Sport ins Blut
 Ich liebe es zu schreiben, jeder Beitrag ist spontan, nur geschrieben, um mein aktuelles Selbst, mein Wohlbefinden, mein Hier und Jetzt widerzuspiegeln.

 Wenn ich jemand anderem beim Schreiben helfe, macht das Schreiben und Öffnen Sinn.

 Halt Mutter Rätsel, halt Magdalena, tapfere Frau, halt meine Blog-Leser

 Ich wünsche mir und Euch das Beste 😀 😀 😀

sobota, 25 września 2021

Wdzięczność się opłaca ...

Kiedyś traktowałam wdzięczność przedmiotowo, w sumie jej nie czułam, niby byłam wdzięczna, ale chyba tylko słownie, cieszyłam się z pomocy, pomagała mi w życiu, by przetrwać, ale to nie była ta sama wdzięczność co teraz. 

Wiele osób szukało u mnie pomocy, bo wtedy jeszcze dużo mogłam, dopiero gdy upadłam i nie mogłam wstać, gdy leżałam sama bez pomocy, wtedy zrozumiałam że żeby wstać, muszę zacząć być wdzięczna sama sobie. 
Pokochać swoje wewnętrzne dziecko, nawiązując z nim kontakt, polubić siebie taką jaka jestem bez maski, być szczerą wobec siebie i nigdy więcej się nie oszukiwać. 

Tak, jestem wdzięczna co rano patrząc w lustro z prawdziwej "ja", tej Zosi Samosi ale tym razem działającej w swoim imieniu. 

Za wszystko kim teraz jestem, mogę być wdzięczna:
- depresji, 
- burnout 
- terapii
- swoim decyzjom 
- rytuałom 
- wszystkim którzy mnie wspierają i rozumieją,  bo tylko oni mogą szczerze wspierać.
- słońcu za ciepło 
- kotu Cosmo że jest 
- każdemu porankowi, że wstaję i jestem 
- przede wszystkim sobie, za całą robotę którą dla siebie zrobiłam. 

Niech żyje wdzięczność 😀


czwartek, 23 września 2021

Wiara czyni cuda

Wiara, w tym przypadku wiara w siebie. 
Gdy rok temu poczułam pierwsze po latach smaki wiary w siebie, mój świat zaczął stawać na głowie. 
Zaczęłam stawiać na swoim i jak lwica bronić swoich racji,  choćby kosztem związku. To był początek, otwierałam oczy i dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu widziałam swoje błędy, swoje współuzależnienie,  mój brak reakcji i oszukiwanie samej siebie od lat. 
Funkcjonalność, życie w biegu, cieszenie się radością innych, odpowiedzialność za wszystko to było moje życie. 
Mnie w nim nie było. Zniknęłam jako ja. 
W 2019 roku objawiła się depresja o przyjęto mnie do kliniki psychiatrycznej na 8 tygodni.
Byłam już w trakcie terapii i o dziwo już w trakcie wprowadzania kroków i zmian w życiu gdy depresja wróciła spowrotem i do niej dołączył burnout. 
Przecież już widziałam światełko, przecież rozumiałam teorię i powoli wchodziła w życie, głowa szła naprzód  a ciało nie wytrzymało 😞
Nigdy nie zapomnę tego bólu brzucha, ciała z jakim trafiłam na tzw. pogotowie ratunkowe 😞. 
Nie mogę zapomnieć, muszę być uważna.
Raz się zapomniałam, o ten jeden raz za dużo. 
Do bólu automatycznie dołączył strach i panika, niemoc, chaos, odrętwienie, dziura i pustka w głowie, wypaliłam się doszczętnie.
Nie wróciłam do pracy, nie mogłam, nie chciałam,  bałam się, po dziś dzień jestem na zwolnieniu lekarskim, na antydepresantach.
Nie byłam w stanie zrobić nic poza leżeniem i spaniem. Wstawałam by nakarmić Cosmo, zrobić śniadanie do szkoły dla T., potem próbowałam się z Cosmo bawić, trochę śmiechoterapii i w końcu pod kocyk, w końcu padałam i spałam. 
Wyjście po zakupy było wyzwaniem, wszystko było wyzwaniem,  a nagrodą sen, moje lekarstwo, moja ucieczka.
W tym czasie między spaniem, coś robieniem, dużo wygrzewałam się na słońcu na balkonie,  myślałam, obserwowałam siebie,zrozumiałam że ukochana praca też ma w tym bałaganie swój udział. 
Przełom kwietnia, maja 2021 coś się zmieniło, może po ukwieceniu balkonu, po urządzeniu kącika kawowego i do chillout, nie wiem. Kolejny pobyt w drugiej klinice zbliżał się wielkimi krokami,  a ja wiedziałam i wierzyłam że tam coś się wydarzy. Że ten raz mi uświadomi i pokaże to co wtedy przeoczyłam. 
Tym razem trafiłam do kliniki od chorób psychosomatycznych. To było to czego potrzebowałam. Odpowiednio dobrane zajęcia w tym odnośnie stanów lękowych, paniki, depresji, uważności, zajęcia ruchowe: Tai Chi, Pilates, Yoga, terapia ruchowa, Qui Gong, klangi i medytacje. Wspaniali psycholodzy, wspaniali terapeuci, wspaniały team, nasza pięcioosobowa grupa D najlepsza, zawsze razem i dla siebie, ich problemy i choroby były moim, moje ich, każdy wspierał się nawzajem, to pomagało w uwierzeniu że będzie lepiej. 
Po sześciu intensywnych tygodniach zostałam wypisana, jestem pod obserwacją mojego psychologa, psychiatry, zaraz zacznę terapię grupową odnośnie burnout,  powoli z psychiatrą pracujemy nad powrotem do pracy, narazie będzie to takie stopniowe wdrażanie, dwie godziny dziennie, potem zobaczymy. 

Zaczęłam od wiary, więc skończę, dużo zmieniło się w moim życiu, dużo się jeszcze zmieni dlatego że wierzę w siebie, im bardziej wierzę tym więcej mogę. 

Kocham Cię Magdaleno, za to kim byłaś, jesteś i będziesz. Jestem z Ciebie dumna, zawsze byłam, nawet jeśli o Tobie przez lata zapomniałam. 



wtorek, 21 września 2021

I feel good ....

Yes, I feel good od dwóch dni,  nadzwyczaj dobrze, tak normalnie, bez obciążeń, bez stresu, normalna codzienność kobiety, mamy. Czas dla siebie, czas dla córek. Zaczynam rozkoszować się tym czasem dla siebie, piszę, coraz więcej tematów mnie interesuje, w szczególności że to co odkrywam na mediach i czytam jest w języku polskim. To takie inne fajne uczucie, gdy myślisz tutaj o chorobie, pracujesz nad nią z lekarzami w języku niemieckim,  a dokształcasz się dla siebie w języku polskim. 
Inwestycja w siebie to najlepsze co może być, kosztuje tylko czas, chęć, trochę mobilizacji dyscypliny. Tak jak pilnuję swojego porannego rytuału , tak samo podchodzę do sportu, czytania, pisania, nowych kontaktów. Tym razem się nie zmuszam, po prostu robię, bo lubię, bo mam z tego radość, bo I feel good. 

P.S. Tato, jeśli mama Ci przeczyta, to dzięki za jesienną piosenkę na dobry początek dnia do Cappuccino 😀. Jesień to uruchamianie moich ukochanych światełek, lampek 😀, stąd poniższe zdjęcie.

Kocham swoje nowe Życie,  a ono kocha nową mnie 😀

niedziela, 19 września 2021

Kontrolowaniu mówię stop !!!

Jednym z pierwszych kroków w trakcie leczenia terapeutycznego było zaprzestania kontrolowania.  Dotyczy to nie tylko mojej osoby, gdzie wszystko musiało być zrobione perfekcyjnie począwszy od pracy, po dom, dzieci a skończywszy na szykowaniu jakichkolwiek poczęstunków. Odpuszczać kontrolowanie uczyłam się z zadowalającym skutkiem które wynikało z lepszych stosunków w domu i mojego lepszego samopoczucia. Jednak jednego nie przewidziałam, że może wrócić i zaboleć. Mimo że odpuściłam, że nie widzę, że nie myślę, że się nie koncentruję ale jednak się nadmiernie interesowałam, czyli jednak kontrolowałam. Nie ważne kogo, nie ważne co i czemu zabolało, ważne że przestałam definitywnie kontrolować. Ważne, że od wczoraj oddycham głębiej, jest mi lżej, nie ma tej osoby w mojej głowie, wśród znajomych i nie będzie,  nie będę patrzeć, nie będę wiedzieć, nie będę cierpieć. 

Jedyne co zostanie do kontrolowania to moje profile na mediach społecznościowych 😉,  ale taki już los blogerów i mamusi koteczka Cosmo #bkh_cosmo 


sobota, 18 września 2021

Świadectwo współuzależnienia

Mam na imię Magdalena  na 44 lata, jestem żoną alkoholika. Choruję na ciężką 
 depresję i syndrom
burnout, jestem mama córek będących już pod opieką psychiatry. Jestem współzależniona i uczę się jak z tym walczyć,  jak iść swoją drogą i patrzeć tylko na siebie. Odbudowuję wiarę w siebie,  bo jestem wiele warta. Słucham swojej intuicji,  robię kroki naprzód,  może zbyt powoli,  może dużo po czasie,  ale idę naprzód,  już się nie cofnę. Czerpię wiedzę z wielu mądrych stron www i artykułów i cieszę się jak dziecko że jestem jeszcze w stanie i mogę się wiele nauczyć i zrozumieć. Płakać przestałam ponad rok temu, przyszedł czas na powstanie, zrozumienie i walkę o siebie i córki. Walka trwa. Moje najważniejsze kroki: oddzielenie się od męża alkoholika, terapia u psychologa oraz psychiatry, pierwsze kroki ku samodzielności i coraz większa wiara w siebie. 

wtorek, 14 września 2021

Oda ku słońcu :)

Słońcem może być dla nas ktoś, może być nasze zwierzątko, ale słońce samo w sobie jest też ważne,  bynajmniej dla mnie. Siedzę sobie dziś dłużej na balkonie, rzekomo ostatni słoneczny i cieplutki dzień. Łapię promyki, opalam się, wygrzewam kości, przemycam i kumuluję witaminę D. Niby nosi mnie żeby coś zrobić, może poćwiczyć, ale czemu nie pocieszyć się tym ostatnim słońcem ????  Magdaleno, pytam czemu ?????
Słońce to twój lek, to energia, to ciepło, to radość i napęd. Piękne uczucie, gdy grzeje aż ściągam jak cebula warstwy ubrań,  a następnie np. teraz delektuję się stopniowym chłodem, a ciepły sweterek i skarpetki tylko czekają grzecznie aż je przyodzieję. 
Już coraz niżej, już chłodniej, już zachodzi,  dziękuję moje słońce,  że w dzisiejszym dziwnym dniu mogłam się Tobą cieszyć  I zresetować umysł i ciało. 

Kłaniam się nisko. 

niedziela, 12 września 2021

Nicnierobienie 😉

Miły dzień , nowe kwiatki, podusia do chillout przywiezione z Flohmarkt, I like it sometimes 😀
Dłuuuga drzemka, Cosmo pilnuje co bym za wcześnie nie wstała, więc leżę, nic nie robię, pozytywnie myślę i cieszę się tym nicnierobieniem. 
Właściwie uczę się cieszyć i rozkoszować tym, czego wcześniej kiedyś nie robiłam. A za każdym odpoczynkiem kryły się wyrzuty sumienia,  że nic nie robię. Błąd, wielki błąd. 
VHT Falkenried dziękuję że daliście mi wiedzę i pomogliście tak wiele zrozumieć. Jeszcze długa droga przede mną, ale ja już dobry kawałek przeszłam  😀

czwartek, 9 września 2021

Wypisać się pomaga 😀

Pisanie pomaga,  sport pomaga, czytanie yes of course też pomaga,  wszystko pomaga byle regularnie. Nie zapominać sprawiać sobie przyjemności robiąc to co się lubi.
Co dzisiaj lubię? 
Dzisiaj lubię chillout, obiad samodzielnie ugotowany z wczorajszym wyprzedzeniem , więc mogę sobie pozwolić. Zresztą pierwsza szczepionka tego wymaga 😀
Lubię pograć w Free Fall, od lat wielu, pobrane dla T., mama gra 😉. 
Lubię zjeść dzisiaj domowego chińczyka 😉
Lubię czytać Flow, I Am, akurat teraz bardzo lubię psychologie,  a tam dużo tego 😀

Lubię Cosmo i lubię z nim szaleć i trenować. 

A teraz najważniejsze: Lubię Siebie,  Kocham Siebie.

Lubię się po prostu lubić  😀😃🙂

wtorek, 7 września 2021

Za zamkniętymi drzwiami.

Czuję się zamknięta, by pobyć sama ze sobą, by się poznać.  Czuję się tym zmęczona, nie umiem regularnie cieszyć się sobą. Jestem jak słomiany zapał, zaczynam i nie kończę. Tysiące niezrealizowanych pomysłów,  projektów. 
Dlaczego???
Staram się czytać, co mnie napędza, myślę pozytywnie i cieszę się, ale stoję mimo to w miejscu. 
Niby bym chciała, ale nie robię, tak do niczego nie dojdę. Za zamkniętymi drzwiami są moje cele do których kiedyś dorzeję i je osiągnę. 
Cieszę się na nie, to takie niespodzianki, kocham niespodzianki,  kocham siebie,  bo teraz sama jestem jak jajko niespodzianka.
Kiedyś się otworzę i się zdziwię, co tam zastanę 

czwartek, 13 maja 2021

Niemoc i obojętność w depresji :(

Dzisiaj taki inny wpis,  taki o tym co boli i męczy.  Nadszedł czas by wypisywać takie stany i uczucia,  pobawić się  w tzw.  "journaling". 
Nikomu przenigdy nie życzę przeżywać coś takiego jak  "niemoc". 
Choruję na depresję,  przeszłam burn out. Nie będę i nie lubię popierać się medycznymi wpisami i wklejać definicji co jest co.  Kto to przeżył,  ten wie i witam w klubie. 
Moja "ukochana" niemoc,  którą uczę się radykalnie zaakceptować to niechęć do wykonywania czynności które kiedyś robiłam z automatu. Robiłam bo musiałam,  bo nikt inny by tego za mnie nie zrobił. Nie umiem zmobilizować się do ugotowania obiadu,  nie umiem strzelać pomysłami na obiad,  męczą najprostsze czynności typu wieszanie prania,  wyjście po zakupy, zaraz po tym po prostu muszę iść spać.  
Od stycznia tego roku praktycznie ograniczyłam jedzenie mięsa,  więc obiady nie są skomplikowane ani pracochłonne.  Mimo to cholernie mi się nie chce a co najgorsze nie chce mi się jeść. 
Cieszę się jak dziecko gdy przygotuję najprostsze danie i zjemy z córką coś pożywnego. To brzmi tragicznie,  wiem,  ale taka jest prawda.  Bardzo bolesna.  Ale wierzę że przetrwam,  bo bywają i te lepsze dni. Przyjdzie czas gdy na stole znów stanie półmisek z "ruskimi pierogami " własnej roboty,  bądź kopytkami itd.  
Kiedyś chorobowe bądź urlop w domu był przeznaczony w większości na podtykanie rodzince smakołyków, bo był czas na wielogodzinne pichcenie. Teraz jestem już długo na chorobowym i ..., okna nietknięte,  obiady takie łatwe,  byle ciepłe,  kot na szczęście ogarniany na bieżąco ( bo czemu on biedny winien?) i mieszkanie raz w tygodniu jest gruntownie wysprzątane. 
Do tej niemocy dochodzi jeszcze obojętność na wszystko i taki brak reakcji. Ups wiele by pisać,  jest źle.  Teraz jestem już na lekach,  nie wiem czy już działają,  w każdym razie,  poznaję siebie i na szczęście mam czas na wnikliwe obserwacje swojej osoby.  Nie boję się już być sama,  nawet potrafię już zjeść posiłek w samotności i wiem że stres rozkłada mnie na łopatki. Powoduje potrzebę ciągłego spania i w dzień i potem w nocy,  ciągłe zmęczenie i nic nie poradzisz,  nic nie zrobisz , dopóki się sytuacja nie wyjaśni bądź nie uspokoi  
Odczekać,  zaakceptować,  dać sobie czas  i pozwolenie,  zaopiekować się sobą. 
Trzymaj się dziecino,  trzymaj się dzielna dziewczyno !!!
Cosmo twój lek na całe zło jest z Tobą  :)

#depresja #burnout #niemoc #obojetnosc #brakreakcji #kot #lek #choroba #chorobowe #kuchnia #gotowanie #sprzatanie #stany lękowe #strach #apetyt 

czwartek, 15 kwietnia 2021

Psot Cosmo

Psot to moje własne zdrobnienie dla pso-kota.  Mój pies musiał zostać w Polsce,  potem tu w Niemczech nie można  było mieć zwierzątka poza chomikiem, aż do teraz, do niedawno rozpoczętego rozdziału w uroczym mieszkanku.  
W dniu urodzin dostałam najpiękniejszy prezent urodzinowy o jakim marzyłam od kiedy jestem w Niemczech.  
Jest to Cosmo,  mój kot,  mój psot,  mój towarzysz na dobre i na złe. 
Usypia mnie i budzi,  ja go w zamian karmię,  zabawiam,  trenuję,  dbam o toaletę i czesanie   Mój terapeuta, moje kochanie. Dziękuję mojej rodzinie za niego.  Dla niego też warto żyć   

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Powrót

Powrót do czego? Powrót do początku,  powrót do przeszłości , powrót do niczego by móc w końcu coś mieć , coś osiągnąć, coś swojego, coś dla siebie.  
Potrzeba resetu, potrzeba odpoczynku,  potrzeba oddechu. 
Zaopiekować się sobą to chyba najważniejszy pierwszy cel teraz. W planie są kolejne.  Ale w porozumieniu z szanownym gronem z kliniki działamy krok po kroku.  W przeciwnym razie nie damy rady nic zrobić. Głowa się broni przed wielozadaniowym działaniem. Skończyły się "dobre czasy ". 
See you next time and have a nice evening my darling Magda.  

#depresja #uczucia #psyche #wieczory #me #ja #cel #pokochac siebie