czwartek, 28 października 2021

Będę sobą ... - Ich werde ich selbst sein ...

Dlaczego tak twierdzę, że będę sobą, ponieważ dobrze mi z tym. 

W porządku jest, myśleć o sobie i samodzielnie decydować. Jestem wtedy tylko ja odpowiedzialna za podjęte decyzje, kroki i ja będę ponosić ewentualne konsekwencje, jeśli coś pójdzie nie tak. 

Bycie sobą dotyczy również tego, jak układa się moje życie, jak się zmieniam i czy jest mi  z tym dobrze. 

Jeśli idę we właściwym kierunku, to na nim zostanę. Jeśli coś lubię, to polubię jeszcze bardziej i nikt a nikt mi tego nie zabroni. 

Mam prawo być taka jaka jestem, mam prawo do radości, do płaczu, do błędów, do słabości, do odwagi i samodzielności, czy to się komuś podoba czy nie. 

Mam prawo iść własną drogą jeśli tego chcę, mam prawo pisać bloga, jeśli mi pomaga. Bo to jest moje, bo to jestem ja, ta na nowo odkryta, ta którą teraz tak bardzo uwielbiam i kocham.

Nie, nie wpadłam w samozachwycenie,  jestem z siebie dumna, ponieważ nigdy tak dobrze się sama ze sobą nie czułam.


Warum sage ich, dass ich ich selbst sein werde, weil es mir gut geht.


 Es ist in Ordnung, über sich selbst nachzudenken und selbst zu entscheiden.  Dann bin ich nur für die getroffenen Entscheidungen und Schritte verantwortlich und trage die möglichen Konsequenzen, wenn etwas schief geht.


 Ich selbst zu sein hat auch damit zu tun, wie mein Leben verläuft, wie ich mich verändere und ob ich damit einverstanden bin.


 Wenn ich in die richtige Richtung gehe, bleibe ich dabei.  Wenn mir etwas gefällt, wird es mir noch mehr gefallen und niemand  wird es mir verbieten.


 Ich habe das Recht, so zu sein, wie ich bin, ich habe das Recht, glücklich zu sein, zu weinen, Fehler zu machen, auf Schwäche, auf Mut und Unabhängigkeit, ob es jemand will oder nicht.

 Ich habe das Recht, meinen eigenen Weg zu gehen, wenn ich will, ich habe das Recht, einen Blog zu schreiben, wenn es mir hilft.  Denn das ist meins, denn das bin ich, der Wiederentdeckte, der, den ich jetzt so sehr liebe.

 Nein, ich habe mich nicht selbst erfreut, ich bin stolz auf mich, weil ich mich noch nie so wohl gefühlt habe.

niedziela, 24 października 2021

Nie rozumiem ... - Ich verstehe nicht ...

Tak, to niestety prawda, że trzeba nauczyć się pewne fakty zrozumieć, by móc umieć pozwolić sobie na spokojne życie. 

Od zawsze problemy były dla mnie wyzwaniem i motywacją do życia. Tak prawdę mówiąc, to podświadomie zawsze czekałam na kolejne, bo przecież nie można żyć bez problemów, chorób, stresu, ciągłego napięcia. 

Ależ oczywiście że można, tylko trzeba się nauczyć. 

Ten ostatni tydzień bardzo mi uświadomił jak poważny mam z tym problem. Jak bardzo to, że nie mogę komuś pomóc, ma wpływ na mnie i moje zachowanie. Automatycznie przestaję zajmować się sobą. Hobby i przyjemności idą na bok, jestem napięta jak struna, czuję się jakby mnie związano od stóp po ramiona. Moja własna praca i terapia, idzie w las, nie piszę, nie czytam, nie robię zdjęć, nie uczę się i jestem gdzieś obok. 
Dlaczego? Nie wiem, nie rozumiem...

Wiem, że nie pomogę innym, że to nie ja  jestem od tego by tu pomóc. 
Pomogę nie pomagając, ale po prostu będąc i akceptując radykalnie stan rzeczy. 
Pomogę też sobie gdy odetnę się od mojej potrzeby pomagania innym, bo to nigdy się nie skończy. 
Nie nauczę się żyć dla siebie, myśląc ciągle o innych. Nie będzie nigdy miło, jeśli ja tego nie będę chciała, jeśli kosztem innych odsunę się znowu od siebie, a niestety znowu idzie w tym kierunku. 

Postanowiłam sobie, mimo niepomyślnych wiatrów na przyszłość, być szczęśliwa, być lepsza dla siebie, zająć się sobą, coś napisać, pomedytować. Ostatnie dni gdy nie byłam w stanie zrobić nic dla siebie poza próbami zrozumienia, wsłuchałam się w siebie, dużo płakałam, oglądałam trudne ale pomocne filmy na Netflix i chyba na tyle sobie pomogłam, że znowu uświadomiłam sobie kolejny problem który mam ze sobą, który trzeba omówić i przepracować. 

Stąd ten tytuł, że nie rozumiem ... i zdjęcie które to odzwierciedla ... 


Ja, es stimmt leider, dass man einige Fakten lernen muss, um sie zu verstehen, um sich ein friedliches Leben erlauben zu können.


Probleme waren für mich immer eine Herausforderung und eine Motivation zu leben.  Tatsächlich habe ich immer unbewusst auf die nächsten gewartet, denn ohne Probleme, Krankheiten, Stress, ständige Anspannung kann man nicht leben.


Natürlich kann man das, man muss es nur lernen.


Diese letzte Woche hat mir klar gemacht, wie ernst mein Problem ist.  Wie sehr die Tatsache, dass ich jemandem nicht helfen kann, mich und mein Verhalten beeinflusst.  Ich höre automatisch auf, mir Sorgen um mich selbst zu machen.  Hobbys und Vergnügungen gehen beiseite, ich bin steif wie eine Schnur, ich fühle mich von den Füßen bis zu den Schultern gefesselt.  Meine eigene Arbeit und Therapie geht in den Wald, ich schreibe nicht, ich lese nicht, ich fotografiere nicht, ich studiere nicht und bin irgendwo in der Nähe.

 Wieso den?  ich weiß nicht, ich verstehe nicht...


 Ich weiß, dass ich anderen nicht helfen kann, dass ich nicht hier bin, um zu helfen.

 Ich helfe, indem ich nicht helfe, sondern indem ich einfach bin und den Zustand radikal akzeptiere.

 Ich werde mir auch selbst helfen, wenn ich mich von meinem Bedürfnis abschneide, anderen zu helfen, denn es wird nie aufhören.

 Ich werde nicht lernen, für mich selbst zu leben, wenn ich ständig an andere denken.  
Es wird nie schön sein, wenn ich es nicht will, wenn ich auf Kosten anderer von mir weggehe, und leider geht es wieder in diese Richtung.


 Trotz der ungünstigen Winde für die Zukunft habe ich beschlossen, glücklich zu sein, besser für mich zu sein, auf mich aufzupassen, etwas zu schreiben, zu meditieren.  Die letzten Tage, als ich nichts für mich tun konnte, außer zu verstehen, habe ich mir selbst zugehört, viel geweint, schwierige, aber hilfreiche Filme auf Netflix gesehen und ich glaube, ich habe mir selbst genug geholfen, dass ich wieder ein anderes Problem erkannt habe, das ich mit mir selber habe, was muss diskutiert und durchgearbeitet werden.


 Daher der Titel, den ich nicht verstehe ... und das Foto, das ihn widerspiegelt ...


poniedziałek, 18 października 2021

Dary losu - Geschenke des Schicksals

Dary losu, to dla mnie zarówno osoby, zwierzęta,  rzeczy jak i codzienność.
Darem jest każdy dzień bez bólu, każdy spontaniczny śmiech, wdzięczność za wszystko co dobre i miłość do siebie. 

Osoby: rodzice, dzieci, przyjaciele, znajomi, nie trzeba wymieniać imiennie, ważne że są. Gdy o nich myślę to mi lepiej, weselej, nie jestem sama i nie byłam, tylko jakoś wcześniej w to nie wierzyłam.

Zwierzęta: Cosmo, mój kochany kot, moje  czwarte dziecko i szczęście, mój antydepresant, moja terapia i mój nauczyciel. Od jego śniadanie zaczynam rytuał wdzięczności, od niego uczę się uważności, świadomości, spokoju, bezwarunkowej miłości i relaksu. Każde miau, jest inne, uczę się rozumieć Cosmo, tak jak on uczy się mnie. Każdego dnia pozwala na więcej pieszczot, głaskania, drapania,  mimo że od tego stroni, to rozumiem kiedy ma ochotę, daje mi sygnał a ja go odpowiednio odczytuję i tak jest pięknie. 
Jack,  mój pies, moje trzecie dziecko, został w Polsce i mieszka z moimi rodzicami, wspaniały pies, może nie dałam mu wszystkiego tak jak trzeba, może warunki nie zawsze sprzyjały, ale teraz jest szczęśliwy. Gdy jestem u rodziców, nie odstępuje mnie ani na krok, pokazuje, że kocha i ja kocham. 
Mam też kontakt z końmi, przestałam się ich bać, być koło nich, tyle mi wystarczy, są mądre, ciepłe i słuchają, więc do nich gadam, one mnie nie oceniają. Wierni słuchacze. 

Rzeczy: wszystkie przedmioty, książki, czasopisma, pamiątki, notatniki, kalendarze, zdjęcia, które namiętnie zbieram i czytam, rozwijam się i uczę. 

Codzienność: każdy dobry i zły dzień to kolejny dar o krok naprzód, to kolejna podjęta decyzja, przemyślenie i cel. To obowiązki, hobby i nagradzanie się. To miłość do siebie, której codziennie uczę się na nowo. 

Dary za które jestem wdzięczna i dzięki którym żyję i zdrowieję.

Geschenke des Schicksals sind für mich Menschen, Tiere, Dinge sowie der Alltag.

 Ein Geschenk ist jeder Tag ohne Schmerzen, jedes spontane Lachen, Dankbarkeit für alles Gute und Liebe zu sich selbst.


 Personen: Eltern, Kinder, Freunde, Bekannte, müssen nicht namentlich genannt werden, es ist wichtig, dass sie sind.  Wenn ich an sie denke, fühle ich mich besser, glücklicher, ich bin nicht allein und war es auch nicht, aber irgendwie habe ich es vorher nicht geglaubt.


 Tiere: Cosmo, meine geliebte Katze, mein viertes Kind und Glück, mein Antidepressivum, meine Therapie und mein Lehrer.  Von seinem Frühstück aus beginne ich das Ritual der Dankbarkeit, von ihm lerne ich Achtsamkeit, Aufmerksamkeit, Ruhe, bedingungslose Liebe und Entspannung.  Jedes Miauen ist anders, ich lerne Cosmo zu verstehen, während er mich lernt.  Jeden Tag erlaubt er mehr Streicheln obwohl er es grundsätzlich vermeidet, ich verstehe es, wenn er will, er gibt mir ein Signal und ich lese es richtig und es ist wunderschön.

 Jack, mein Hund, mein drittes Kind, ist in Polen geblieben und lebt bei meinen Eltern, ein wunderbarer Hund, vielleicht habe ich ihm nicht alles gegeben, wie es sein sollte, vielleicht waren die Bedingungen nicht immer günstig, aber jetzt ist er glücklich.  Wenn ich bei meinen Eltern bin, verlässt er mich nie, zeigt, dass er mich liebt und ich liebe ihm. 

 Ich habe auch Kontakt zu Pferden, ich habe aufgehört, Angst vor ihnen zu haben, in ihrer Nähe zu sein, das reicht mir, sie sind weise, warmherzig und hören zu, also rede ich mit ihnen, sie verurteilen mich nicht.  Treue Zuhörer.


 Dinge: alle Gegenstände, Bücher, Zeitschriften, Souvenirs, Notizbücher, Kalender, Fotos, die ich leidenschaftlich sammle und lese, entwickle und lerne.


 Alltag: Jeder gute und schlechte Tag ist ein weiteres Geschenk, einen Schritt voraus, eine andere Entscheidung, Reflexion und Ziel.  Es sind Pflichten, Hobbys und Belohnungen.  Es ist eine Liebe zu mir selbst, die ich jeden Tag neu lerne.


 Geschenke, für die ich dankbar bin und dank denen ich lebe und bin gesünder. 

piątek, 15 października 2021

Rezygnacja - Verzicht

Kiedy mam znów dość,  kiedy przeoczę swoją granicę wytrzymałości, gdy ciało znów boli,  wtedy rezygnuję. Wówczas nawet przyjemności przestają cieszyć. Na bok idą pozytywne aktywności, treningi, czytanie, nauka. Wpadam w otchłań nicości,  myśli, wyrzutów sumienia i tak sobie tam siedzę i czekam na impuls, odpoczywam i wyciągam wnioski. 

Na rezygnację nie wpływają tylko moje działania,  moja choroba,  mój styl bycia i życia,  ale również czynniki zewnętrzne, wszystko to co pobudza mój układ nerwowy i emocje,  z którymi nie zawsze umiem sobie dać radę. Tych ostatnich jest teraz więcej, bo dużo się dzieje, podejmuję ostatnie kroki ku lepszemu. Wymagają one wielu dodatkowych działań, rozmów, telefonów, przemyśleń a to dla mnie dużo, chyba nawet dużo za dużo. 
Grunt,  że się nie poddaję, tylko chwilowo zawieszam się w próżni i rezygnuję z działań. Nie robię nic,  ładuję akumulator ale w inny sposób niż mnie uczono, bez relaksu i redukowania napięcia. Pytanie, dlaczego? 

Moim problemem jestem ja sama,  która wszystko musi robić naraz i na już. 
Nie umiem nawet się relaksować ani czerpać przyjemności bo idę na całość i przesadzam,  i sama się zanudzam. 
Nie umiem trenować ani praktykować systematycznie,  tak dla przyjemności, dla pozostanie fit, po kwadrans dziennie. Ja muszę odrazu minimum dwie godziny, bo moja chora głowa niestety nie współpracuje z moim chorym ciałem i je zamęcza, maltretuje fizycznie,  bo jej ciągle mało i mało. Owszem jest to satysfakcjonujące, jestem spełniona, zmęczona i w końcu czuję się zrelaksowana.  Ale niestety to tylko głowa jest zrelaksowana,  ciało jest przemęczone i po kilku takich tygodniach nie mogę nic więcej,  padam i rezygnuję znów na długo. 
Natomiast   jeśli obciążam samą głowę, bo muszę działać, myśleć, rozważać i się  zastanawiać to wówczas rezygnacja i niemoc przychodzi nawet po dwóch,  trzech dniach.  Wtedy mnie nie ma, cierpię ja, cierpi ciało, w głowie kręci się bezustannie karuzela myśli i uczuć. 
Trwa to tak długo,  aż rozpocznie się proces regeneracji i wyciąganie wniosków.

Wnioski i lista to do ...
1. Dozuj treningi i nawet przyjemności, w miarę systematycznie i po trochę,  tak by zarówno głowa jak i ciało je polubiło i miało z tego więcej radości. 
2. Jeśli masz termin,  lub zadanie,  to staraj się w ten dzień głowy niczym więcej nie obciążać. Pozwól jej zebrać siłę przed i odetchnąć po. Bądź tu i teraz. 
3. Z dozowaniem codziennych obowiązków radzisz już sobie doskonale. Brawo Ty.  Tak trzymaj. 
4. Największe brawa Magdaleno,  należą ci się,  że starasz się w miarę regularnie pisać twój blog. Pamiętaj, to twoja praca, przyszłość i terapia.  To twoja przyjemność,  robisz to świetnie, brawo. Tutaj potrafisz być systematyczna,  będziesz  i w innych dziedzinach życia,  pracuj nad tym.

Huhu, ale sobie pocukrowałam 😀
Tak więc, moja joga trwała dziś tylko 20 minut, nie przesadzam, uważam, rozwijam się i uczę. 

Wenn ich wieder die Nase voll habe, wenn ich meine Ausdauergrenze verfehle, wenn mein Körper wieder wehtut, dann höre ich auf.  Dann hört auch der Genuss auf.  Positive Aktivitäten, Training, Lesen und Lernen gehen beiseite.  Ich falle in den Abgrund von Nichts, Gedanken, Reue, sitze einfach da und warte auf einen Impuls, ruhe mich aus und ziehe Schlüsse.


 Resignation wird nicht nur durch mein Handeln, meine Krankheit, meinen Lebensstil und Lebensstil beeinflusst, sondern auch durch äußere Faktoren, alles was mein Nervensystem anregt und Emotionen, denen ich nicht immer gewachsen bin.  Von letzterem gibt es jetzt mehr, denn es tut sich viel, ich mache die letzten Schritte zum Besseren.  Sie erfordern viele zusätzliche Aktivitäten, Gespräche, Telefonate, Gedanken, und das ist für mich viel, vielleicht sogar zu viel.

 Die Quintessenz ist, dass ich nicht aufgebe, sondern nur vorübergehend in einem Vakuum verharre und meine Handlungen aufgebe.  Ich tue nichts, lade die Batterie auf, aber anders als mir beigebracht, ohne zu entspannen und die Spannung zu reduzieren.  Die Frage ist warum?


 Mein Problem bin ich selbst, die alles auf einmal und schon machen muss.

 Ich kann mich nicht einmal entspannen oder amüsieren, weil ich alles gebe und mich übertreibe und langweile.

 Ich kann nicht systematisch trainieren oder üben, nur zum Spaß, um fit zu bleiben, fünfzehn Minuten am Tag.  Mindestens zwei Stunden muss ich auf einmal nehmen, denn mein kranker Kopf kooperiert leider nicht mit meinem kranken Körper und quält ihn, missbraucht ihn körperlich, weil es noch wenig, zu wenig. Ja, es ist befriedigend, ich bin erfüllt, müde und fühle mich endlich entspannt.  Aber leider ist nur der Kopf entspannt, der Körper ist müde und nach ein paar Wochen wie diesen kann ich nichts mehr, falle hin und gebe schon lange wieder auf.

 Belaste ich dagegen meinen Kopf, weil ich handeln, denken, überlegen und reflektieren muss, dann kommen auch nach zwei, drei Tagen Resignation und Hilflosigkeit.  Dann bin ich weg, ich leide, mein Körper leidet, mein Kopf dreht sich ständig von Gedanken und Gefühlen.  Dies setzt sich fort, bis der Regenerationsprozess beginnt und zieht Schlussfolgerungen:
Meine Schlussfolgerungen und To do Liste...
 1. Dosiere Workouts und sogar Freuden, ganz systematisch und ein wenig, damit sowohl der Kopf als auch der Körper sie mögen und mehr Spaß daran haben.

 2. Wenn du eine Deadline oder eine Aufgabe hast, versuche , deinen Kopf an diesem Tag nicht zu überlasten.  Lass sie vorher Kraft sammeln und danach atmen.

 Sei hier und jetzt.

 3. Du kommst mit der Dosierung der täglichen Aufgaben bereits gut zurecht.  Bravo du.  Weiter so.

 4. Den größten Applaus für Magdalena, du verdienst es, dass du regelmäßig versuchst, deinen Blog zu schreiben.  Denk daran, es ist dein Job, deine Zukunft und deine Therapie.  Es ist dir ein Vergnügen, du machst es großartig, bravo.  Hier kannst du systematisch vorgehen, du wirst auch in anderen Lebensbereichen daran arbeiten.


 Huhu, aber ich habe mich beschönigt 😀

 So hat mein Yoga heute nur 20 Minuten gedauert, ich übertreibe nicht, ich denke, ich entwickle und lerne.


czwartek, 7 października 2021

Ból, jeden z sygnałów- Schmerz, eines von den Warnsignale

Zadowolenie, lekkość umysłu, coraz lepsza jakość snu w nocy, a co za tym idzie efektywność za dnia towarzyszyły mi przez jakiś czas.  Bardzo mnie to cieszyło i byłam sama sobie za to wdzięczna. 

Wczoraj znienacka wróciły bóle, nie wiedzieć czemu, kawałek po kawałku od palców stóp do głowy. Boli tak bardzo, że nie wiesz jak sobie pomóc. Jestem wtedy jak sparaliżowana, ruszam się bezwiednie, bo głowa myśli że nie dam rady się poruszyć, ale idę. Jest mi zimno, stopy i ręce lodowate, nie pomoże koc ani gruby sweter. Pomaga gorąca kąpiel, tak gorąca że stopy muszą się chwilę przyzwyczaić do temperatury wody zanim cała się zanurzę. Kryształki do kąpieli @kneipp_deutschland żeby głowa też  skorzystała i się odprężyła. Nie myślę wtedy, nie mam siły, leżę, dopuszczam gorącą wodę i czekam aż minie najgorsze. 

Dociera do mnie, że moja efektywność przekroczyła nieświadomie granicę mojej wydajności. Ciało dało sygnał, bardzo wyraźny,  Magdaleno uważaj. 

Więc uważam, dziś o wiele dłużej spałam, w dzień więcej odpoczywałam na balkonie na słońcu, przeglądałam świeżutki @flow_magazin, słuchałam podcasty, powtarzałam angielski, coś co jest przyjemne, co lubię.

Każdego dnia gdy staram się coś zrobić, biorę pod uwagę oprócz celu, również odpoczynek,  nagrodzenie się, pozytywne aktywności, łączę przyjemne z pożytecznym, ale w odpowiednim wymiarze. Małe kroki, powoli, w przeciwieństwie do przeszłości.

Moje kochane mądre ciało, pilnuj mnie, kiedy się rozpędzę, kiedy się zapomnę, a ja ze swojej strony obiecuję, że będę uważna i nie będę lekceważyć twoich sygnałów ostrzegawczych. 


Zufriedenheit, Leichtigkeit des Geistes, immer bessere Schlafqualität in der Nacht und damit Leistungsfähigkeit am Tag begleiteten mich einige Zeit. Ich habe mich sehr darüber gefreut und war mir selbst dankbar dafür. 

Gestern kamen die Schmerzen aus irgendeinem Grund plötzlich Stück für Stück von den Zehen bis zum Kopf zurück. Es tut so weh, dass du dir selbst nicht helfen kannst. Dann bin ich gelähmt, ich bewege mich unbewusst, weil mein Kopf denkt, dass ich mich nicht bewegen kann, aber ich gehe. Es ist mir sofort kalt, meine Füße und Hände sind eiskalt, eine Decke oder ein dicker Pullover helfen nicht. Ein heißes Bad hilft, so heiß, dass sich meine Füße erst eine Weile an die Temperatur des Wassers gewöhnen müssen, bevor ich komplett untergetaucht bin. @Kneipp Badekristalle dazu  damit auch der Kopf profitiert und sich entspannt. Ich denke nicht, ich habe keine Kraft, ich lege mich hin, lass heißes Wasser ein und warte, bis das Schlimmste vorbei ist.

Mir fällt auf, dass meine Leistungsfähigkeit unbewusst meine Leistungsgrenze überschritten hat. Mein Körper gab ein sehr deutliches Signal, Magdalena pass auf. 

Also ich glaube, heute habe ich viel länger geschlafen, mich tagsüber auf dem Balkon in der Sonne ausgeruht, im frischen @Flow gestöbert, Podcasts gehört, Englisch wiederholt, etwas Angenehmes, das mir gefällt. 

Jeden Tag, wenn ich versuche, etwas zu tun, berücksichtige ich neben meinem Ziel auch Ruhe, Belohnung, positive Aktivitäten, ich kombiniere Angenehmes mit Nützlichem, aber in der richtigen Dimension. Kleine Schritte, langsam, anders als früher. 

Mein lieber, weiser Körper, hüte mich, wenn ich schneller werde, wenn ich mich vergesse, und ich verspreche meinerseits, dass ich achtsam sein werde und deine Warnsignale nicht ignorieren werde.





środa, 6 października 2021

Lekkość umysłu - Leichtigkeit des Geistes

Siedzę i cieszę się nie pogodą, nie kawą, ale lekkością umysłu.
 Kiedyś nie znałam tego uczucia a teraz mogę się nim cieszyć.

Myśli są pozytywne, spokojne, takie normalne.
Ponieważ ciągła burza mózgu, pęd myśli, niekończący się ciąg zadań, które sobie sama narzucilam, nie są już normalne.
 Kiedy mówimy na terapii o stresie, trudnych sytuacjach, o naszych myślach i reakcjach w takich chwilach,  natychmiast wracają strach i niepewność, ciało wysyła sygnały, wszystko drży, palce bębnią, mięśnie są napięte, łącznie z twarzą.  Przez te dwie godziny widzę, ile kosztuje mnie psychicznie powrót do zdrowia po burnout, walka z depresją.  Ale lepiej późno niż wcale, lepiej walczyć niż się poddawać.

 Jestem wdzięczna, że ​​mogę czuć się tak lekko, może nie codziennie, ale mogę.

 Każdego dnia mój krąg zainteresowań poszerza się, z dnia na dzień odkrywam coraz więcej, skupiam się głównie na pracy nad sobą, nad poszerzaniem wiedzy o psychice, o wpływie myśli na stan emocjonalny i samopoczucie. 9

Ich sitze und genieße, aber nicht das Wetter, nicht den Kaffee, sondern die Leichtigkeit meines Geistes.
 Dieses Gefühl kannte ich vorher nicht und jetzt kann ich es genießen.

 Gedanken sind positiv, ruhig, so normal.
 Denn das ständige Brainstorming, der Gedankenrausch, die endlose Abfolge von Aufgaben, die ich mir selbst aufgebürdet habe, sind nicht mehr normal.
 Wenn wir in der Therapie über Stress, schwierige Situationen, unsere Gedanken und Reaktionen in solchen Momenten sprechen, kehren Angst und Unsicherheit sofort zurück, der Körper sendet Signale, alles zittert, Finger trommeln, Muskeln sind angespannt, auch das Gesicht.  Während dieser zwei Stunden sehe ich, wie viel es mich mental kostet, mich vom Burnout zu erholen, Depression zu bekämpfen.  Aber besser spät als nie, besser kämpfen als aufgeben.

 Ich bin dankbar, mich so leicht fühlen zu können, vielleicht nicht jeden Tag, aber ich kann es.

 Jeden Tag erweitert sich mein Interessenkreis, ich entdecke jeden Tag mehr, ich konzentriere mich hauptsächlich auf die Arbeit an mir selbst, auf die Erweiterung meines Wissens über die Psyche, auf den Einfluss von Gedanken auf meine Gefühlslage und mein Wohlbefinden.  Je mehr ich weiß, desto näher bin ich dem Zustand nämlich Leichtigkeit des Geistes 😀

poniedziałek, 4 października 2021

Cisza. Stille.

Ostatnio potrzebuję ciszy, bycia ze sobą sam na sam, czasu na przemyślenia i naładowanie akumulatora. 

Ogólnie nigdy nie byłam typem samotnika, może nie miałam ku temu okazji. 

Potem bałam się być sama,  bałam się ciszy, bałam się gdy się nic nie działo. Zawsze myślałam,  że to tylko cisza przed burzą, że jest za spokojnie, za fajnie i już głowa napędzała scenariusze, już katastrofizowałam.

A jak jest teraz?
Ten weekend z zaskoczenia spędziłam i spędzam sama aż do jutra. 
Pierwszy chyba raz cieszę się z tego, doceniam i koncentruję się na sobie. Mam czas dla Cosmo, nie mam zobowiązań, terminów, no może poza wczorajszym dniem. 

Do czego zmierzam? 
Otóż zauważyłam, że potrzeba wyciszenia, wycofania się została pierwszy raz wzięta przeze mnie na poważnie pod uwagę. Czułam gdzieś w środku, że tak ma być i posłuchałam siebie. Wczoraj odbyłam kilka bardzo ważnych rozmów, do których przez ostatnie dni chyba musiałam dorosnąć i psychicznie,  po cichu się przygotować. Podeszłam do nich z rozwagą, przemyśleniem i spokojem. 
Brawo Ja. 

Ponieważ wszystko było takie rozsądne, miało swój ład i porządek, nie było potrzeby tego odchorować, bądź odespać, tak jak ostatnio bywało. 
Był stres, ale w normie, taki potrzebny do odpowiednich reakcji, taki który mi nie zaszkodził. 

Nasuwa się wniosek,  że stabilizacja, porządek i ład w życiu, spokój i wsłuchanie się w siebie jest dla mnie jak najbardziej wskazane. 

Tą drogą będę szła, mając przy sobie te osoby, które przy mnie zostały, które tolerują inną mnie, które życzą dobrze, wspierają i rozumieją gdy mam potrzebę się wycofać. 

Kocham Siebie, kocham Was, kocham Cosmo i chyba zaczynam kochać życie.



In letzter Zeit brauche ich Ruhe, um mit mir allein zu sein, Zeit zum Nachdenken und mein Akku laden.

 Insgesamt war ich nie ein Einzelgänger, vielleicht hatte ich auch nicht die Gelegenheit dazu.

 Dann hatte ich Angst, allein zu sein, ich hatte Angst vor der Stille, ich hatte Angst, wenn nichts passierte.  Ich dachte immer, dass das die Stille kurz vor dem Sturm ist, dass es zu ruhig ist, und der Kopf hat schon die Drehbücher vorantreibt, und ich schon wieder katastrofizierte.

 Wie ist es jetzt?
 Ich habe dieses Wochenende überraschend alleine verbracht und werde es bis morgen alleine verbringen.
 Dies ist wahrscheinlich das erste Mal, dass ich es genieße, es schätze und mich auf mich konzentriere.  Ich habe Zeit für Cosmo, ich habe keine Verpflichtungen, keine Fristen, vielleicht außer gestern.

 Was hab ich vor?
 Nun, ich habe gemerkt, dass das Bedürfnis nach Stille, Rückzug von mir zum ersten Mal ernst genommen wurde.  Irgendwo in mir fühlte ich, dass es so sein sollte und hörte auf mich.  Gestern hatte ich einige sehr wichtige Gespräche, auf die ich in den letzten Tagen aufgewachsen sein muss und mich mental, in aller Stille, vorbereiten muss.  Ich näherte mich ihnen vorsichtig mit Vorsicht, Nachdenklichkeit und Ruhe.
 Bravo ich.

 Da alles so vernünftig war, hatte sein Ordnung, gab es keinen Grund danach krank zu werden oder auszuschlafen, wie ich auf so was immer letztens reagiert habe. 
 Es gab Stress, aber es war normal, die Art, die man für die richtigen Reaktionen brauchte und die mir nicht weh tat.

 Die Schlussfolgerung ist, dass Stabilisierung, Ordnung im Leben, Ruhe und das Zuhören auf mich selbst am wünschenswertesten für mich sind.

 Ich werde diesen Weg gehen, indem ich die Menschen bei mir habe, die bei mir geblieben sind, die mich tolerieren, die mir alles Gute wünschen, mich unterstützen und verstehen, wenn ich mich zurückziehen muss.

 Ich liebe mich selbst, ich liebe Euch, ich liebe Cosmo und ich glaube, ich fange an, das Leben zu lieben.

piątek, 1 października 2021

Śmiech to zdrowie. Lachen ist gesund.

Tak prawda, święta prawda. 
Im więcej tym lepiej, tym zdrowiej. 
Łapię się na chwilach, gdy jest mi dobrze i wesoło, ale bez potrzeby śmiechu. Cieszę się samą sobą, tak wewnętrznie, dla siebie. 
Może jestem jeszcze zamknięte, napewno będę znów potrafiła śmiać się szczerze i głośno. 
Dziecko pyta, nie  śmieszy  Cię to? Śmieszy, ale tak po cichu.
Męczy mnie hałas, a głośny śmiech też bywa hałaśliwy i męczący. 
Bawiąc się z Cosmo, śmieję się spontanicznie, tu się nie da śmiać  po cichu. Ten śmiech mnie boli, boli mnie z tyłu głowa w trakcie śmiania, boli mnie twarz. 
Dziwne uczucie.

Dzisiaj w nocy obudził mnie mój śmiech. Śniłam coś miłego, oby się wyśniło 😀
To był taki naturalny śmieszek, delikatny, miły,  spojrzałam krótko w lustro idąc do łazienki, sen miał taki wpływ, że moja twarz była nadal uśmiechnięta. Nic nie bolało. 
Dzień zaczął się dobrze, był efektywny, był czas na drzemkę i zobaczymy jak będzie dalej. 

Stanowczo wolę przebudzenia śmiechem niż te głosy, elektroniczną muzykę i wszystko co tylko ja słyszę i nikt poza mną.

Zajmujemy się w terapii tymi odgłosami, szukamy co je powoduje. 
Tarczyca tak lubi  ale ona według wyników trzyma się norm. Narazie stawiamy na wysoką nadwrażliwość.

Ja za każdym razem tłumaczę sobie, że to tylko jest w głowie i próbuję się uspokoić, jakoś się udaje, ale było gorzej.

Było strasznie, biegałam po pokojach w nocy, nasłuchując skąd ta muzyka bądź te głosy dochodzą, sprawdzałam radio, bałam się siebie samej. Budziłam innych, byłam jak w transie, jak ogłuszona tzw. "niczym".

Więc teraz co wieczór będę mówić sobie, jutro rano też obudzi Cię miły zdrowy śmiech, bo zdrowiejesz Magdaleno. 

Keep smile 😀

Ja wahr, heilige Wahrheit.
Je mehr desto besser, desto gesünder.
Ich erwische mich in Momenten, in denen ich mich gut und glücklich fühle, aber ohne lachen zu müssen.  Ich genieße es, so innerlich, für mich.
Vielleicht bin ich noch geschlossen, ich werde auf jeden Fall wieder laut und ehrlich lachen können.
Das Kind fragt, bringt es dich nicht zum Lachen?  Ja, ich lache, aber so leise.
Ich habe den Lärm satt, und lautes Lachen kann auch laut und ermüdend sein.
Beim Spielen mit Cosmo lache ich spontan, hier kann man nicht lautlos lachen.  Dieses Lachen tut mir weh, mein Kopf tut beim Lachen von hinten weh, mein Gesicht tut weh.
Komisches Gefühl.

Heute Nacht hat mich mein Lachen geweckt.  Ich habe etwas Schönes geträumt, möge es wahr werden 😀
Es war so ein natürliches Lachen, sanft, freundlich, ich schaute kurz in den Spiegel, als ich ins Badezimmer ging, der Traum hatte eine solche Wirkung, dass mein Gesicht immer noch lächelte.  Nichts tat weh.
Der Tag fing gut an, es war effektiv, es war Zeit für ein Nickerchen und wir werden sehen, was als nächstes passiert.

Ich wache definitiv lieber mit Lachen auf als mit diesen Stimmen, elektronischer Musik und allem, was nur ich und niemand außer mir hören kann.

 In der Therapie beschäftigen wir uns mit diesen Geräuschen, wir suchen nach ihren Ursachen.
Die Schilddrüse mag es so, aber nach den Ergebnissen ist es normal.  Im Moment konzentrieren wir uns auf hohe Sensibilität.

 Jedes Mal, wenn ich mir erkläre, dass es nur in meinem Kopf ist und ich versuche, mich zu beruhigen, gelingt es mir irgendwie, aber es war schlimmer.

 Es war schrecklich, ich rannte nachts durch die Zimmer, hörte, woher die Musik oder diese Stimmen kamen, ich prüfte das Radio, ich hatte Angst vor mir selbst.  Ich habe andere aufgeweckt, ich war in Trance, betäubt von den sogenannten  "Nichts".

 So sage ich mir jetzt jeden Abend, morgen früh wirst du auch von einem schönen gesunden Lachen geweckt, denn du bist immer mehr gesund , Magdalena.

 Keep smile 😀