środa, 29 września 2021

Dać sobie czas ... , Sich Zeit geben ...

"Szybciej", "nie ma czasu", "późno już" , "spóźnimy się "itd., tak w ten sposób wiecznie terroryzowałam siebie i wszystkich dookoła. 

Wyniosłam to z dzieciństwa i mam we krwi, ale obecnie staram się nie używać powyższych słów, ponieważ nauczyłam się nie brać za innych odpowiedzialności. 

"Dać sobie czas" można rozumieć jak wyżej w kontekście punktualności, można też inaczej. 
W terapii jest to bardzo ważny czynnik, szczególnie dla tych którzy jak ja robili wszystko naraz, lub bez chwili wytchnienia i żyli w ciągłym stresie. 
Dać sobie czas, polega na słuchaniu siebie, swojej intuicji, rozpatrywaniu za i przeciw tak długo jak potrzeba. 
Dawanie sobie czasu, to również przyzwolenie sobie na rozkoszowanie się, na lenistwo, na tzw.  nicnierobienie. Nie wolno sobie tego zabraniać, to nasz czas, to nasze chwile. 
Ja kiedyś nie pozwalałam sobie na dawanie czasu. Chyba nigdy bym tego pojęcia nie zrozumiała gdyby nie depresja i burnout. 
Nicnierobienie było mi obce, bo ja ciągle coś robiłam  gdzieś byłam, jechałam, załatwiałam, ustalałam.
Pytanie czy dla siebie? 
Odpowiedź: bardzo rzadko, 
Pytanie: dlaczego? 
Odpowiedź: bo mnie nie było, byłam  tylko        fizycznie. Nie czułam siebie, musiałam odpowiednio wyglądać w zależności od sytuacji , musiałam bywać, musiałam to i siamto. 
Największym błędem, jest to, że nikt mnie nie zmuszał, sama się zmuszałam do ciągłego działania. Byłam zła, zmęczona mimo to leciałam z funkcjonowaniem dalej. 
Dopuściłam do tego stanu, pozwoliłam sobie na więcej niż byłam w stanie znieść. 
Efekt jest, jaki jest, dał do myślenia, zmobilizował do zmian, do poznawania siebie, do pokochania siebie i swoich słabości, do pozwalania. 

Jest Ci z tym źle Magdaleno? No, never ever, in keinem Fall, jest mi bardzo dobrze, gdy nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. 

Wreszcie, powiedziałby mój psycholog, tak jak ostatnio, wreszcie Pani do tego doszła,  hehe.

Więc rób tak Magdaleno jak najczęściej i zobaczysz efekty  😀

Kocham Cię nawet z kotem w głowie czy na głowie, a propos, mój kot od kiedy nie pędzę, w końcu mnie uznał za swoją mamę, pozwala na więcej, choć w przypadku tej rasy, mało znaczy dużo 😉

"Schneller", "keine Zeit", "so spät", "wir kommen zu spät" usw., so terrorisierte ich ständig mich und alle um mich herum.


 Ich habe es von Kindheit an übernommen und es liegt mir im Blut, aber jetzt versuche ich, die obigen Worte nicht zu verwenden, weil ich gelernt habe, keine Verantwortung für andere zu übernehmen.


 "Geben Sie sich Zeit" kann wie oben im Zusammenhang mit Pünktlichkeit oder anders verstanden werden.

 In der Therapie ist dies ein sehr wichtiger Faktor, vor allem für diejenigen, die wie ich alles auf einmal oder ohne Ruhepause gemacht haben und unter ständigem Stress lebten.

 Sich Zeit zu nehmen bedeutet, auf sich selbst, auf Ihre Intuition zu hören und die Vor- und Nachteile so lange wie nötig abzuwägen.

 Sich Zeit zu lassen heißt auch, sich der Faulheit hinzugeben, der sogenannten  nichts tun.  Das kann man nicht verbieten, das ist unsere Zeit, das sind unsere Momente.

 In der Vergangenheit habe ich mir nicht erlaubt, Zeit zu geben.  Ich glaube, ich hätte dieses Konzept nicht verstanden, wenn es nicht Depressionen und Burnout gegeben hätte.

 Mir war das Nichtstun fremd, weil ich immer etwas tat, ich war irgendwo, ich ging, ich arrangierte.

 Die Frage ist, ob für Sie selbst?

 Antwort: sehr selten

 Frage: warum?

 Antwort: weil ich nicht da war, war ich nur physisch.  Ich habe mich nicht gefühlt, ich musste je nach Situation angemessen aussehen, ich musste da sein, ich musste dieses und jenes machen.

 Der größte Fehler ist, dass mich niemand gezwungen hat, ich habe mich die ganze Zeit zum Handeln gezwungen.  Ich war wütend, müde, aber ich flog mit dem Funktionieren.

 Ich ließ es geschehen, ich erlaubte mir, mehr zu tun, als ich ertragen konnte.

 Die Wirkung ist, was sie ist, sie hat zum Nachdenken angeregt, sie motiviert zur Veränderung, zum Kennenlernen, zur Liebe zu sich selbst und den eigenen Schwächen, zum Zulassen.


 Ist es schlecht für dich, Magdalena?  Nun, niemals, in keinem Fall, fühle ich mich sehr wohl, keine Reue deswegen zu haben.


 Schließlich würde mein Psychologe wie beim letzten Mal sagen, du hast es endlich herausgefunden, hehe.


 Also mach es Magdalena so oft wie möglich und du wirst die Ergebnisse sehen 😀


 Ich liebe dich sogar mit einer Katze im Kopf oder auf dem Kopf, übrigens, da ich nicht hetze, hat mich meine Katze endlich als seine Mutter erkannt, er lässt mehr zu, wenn auch bei dieser Rasse wenig viel bedeutet 😉

niedziela, 26 września 2021

Odwaga czy potrzeba ??? Mut oder Bedarf ???

Moje zapiski są czytane, statystyki rosną (dzisiaj wybił pierwszy tysiąc wejść na bloga). Dziękuję Wam i ja. 

Wy dziękujecie,  że pomagam, chwalicie moją odwagę na mediach społecznościowych. To miłe, ale to nie kwestia odwagi. 

Przez długi czas byłam sama sobie obca, nie lubiłam siebie, za wszystko obwiniałam, z czasem zaczęło mi być z tym źle. Zawsze marzyłam o tym żeby pisać, wymyśliłam sobie ten blog by pisać i poznać siebie samą, a przede wszystkim zrozumieć. 
Byłam dla siebie zagadką,  taką której nie odgadniesz odrazu, tu trzeba się napracować. 

Więc zaczęłam, pisałam nieśmiało, nieregularnie, trochę nie pewnie, mimo przerw nie zrezygnowałam, nie zamknęłam bloga,  wiedziałam że przyjdzie moment, gdy nabiorę sił i polecę z wiatrem słów, myśli, wrażeń. 

Tak się stało, od kiedy przyjęłam świadomie do wiadomości powagę depresji I burnout, gdy posłuchałam lekarzy w klinice i psychologa, gdy w końcu zaczęłam współpracować, nie oszukiwać siebie, robić kroki i podejmować decyzje. 

Z każdym dniem cieszę się ze swojej samodzielności, małych postępów w zaradności, niezależności, odpowiedzialności za siebie i dzieci. Robię błędy, jestem krytykowana, jestem oceniana. Ale z czasem nauczyłam się brać to na klatę i analizować pod kątem zmian,  a nie by płakać i użalać się nad sobą. 

Moja choroba doprowadziła do tego że się otworzyłam, że piszę, czytam, pracuję nad sobą . Blog jest dla mnie też formą terapii pisanej, przynajmniej tu staram się być regularnie, może wejdzie mi to w krew jeśli chodzi o sport  😉
Uwielbiam pisać, każdy post jest spontaniczny, tak po prostu napisany odzwierciedlając moje aktualne ja, moje samopoczucie, moje tu I teraz.

Jeśli moim pisaniem komuś poza sobą też pomogę, to znaczy,  że pisanie i otwieranie się ma sens. 

Trzymaj się Matko Zagadko,  trzymaj się Magdaleno dzielna kobiecino, trzymajcie się Moi blogowi czytelnicy 😀

Wam i Sobie życzę Najlepszego 😀 😀 😀


Meine Beiträge werden gelesen, Statistiken wachsen (heute habe ich ersten tausend Zugriffe auf dem Blog gesehen). Ich danke Euch auch. 

Ihr dankt mir für die Hilfe, lobt meinen Mut in den sozialen Medien.  Es ist schön, aber das ist kein Mut.

 Ich war mir lange fremd, ich mochte mich nicht, ich fühlte mich für alles schuldig, mit der Zeit wurde es mir schlecht.  Ich habe immer davon geträumt zu schreiben, ich habe diesen Blog gemacht, um mich selbst zu beschreiben und kennenzulernen und vor allem zu verstehen.
 Ich war mir selbst ein Rätsel, eines, das man nicht gleich erraten wird, hier muss man daran hart arbeiten.

 Also fing ich an, ich schrieb schüchtern, unregelmäßig, ein wenig zögernd, trotz der Pausen, ich habe nicht aufgehört, ich habe den Blog nicht geschlossen, ich wusste, dass der Moment kommen würde, an dem ich Kraft hab und mit dem Wind die Wörter, Gedanken,  Eindrücke fliegen würden.

 Es ist passiert, seit ich die Schwere der Depression bewusst erkannte, ausgebrannt war, den Ärzten in der Klinik und dem Psychologen zugehört hatte, als ich endlich anfing zu kooperieren, mich nicht zu täuschen, Schritte zu unternehmen und Entscheidungen zu treffen.

 Jeden Tag genieße ich meine Selbständigkeit, kleine Fortschritte im Einfallsreichtum, Selbständigkeit, Verantwortung für mich und meine Kinder.  Ich mache Fehler, ich werde kritisiert, ich werde beurteilt.  Aber mit der Zeit habe ich gelernt, es auf meine Brust zu nehmen und auf Veränderungen zu analysieren, nicht zu weinen und mich selbst zu bemitleiden.

 Meine Krankheit hat mich dazu gebracht, mich zu öffnen, dass ich schreibe, lese und an mir arbeite.  Für mich ist der Blog auch eine Form der schriftlichen Therapie, zumindest versuche ich hier regelmäßig zu sein, vielleicht geht es mir in Sachen Sport ins Blut
 Ich liebe es zu schreiben, jeder Beitrag ist spontan, nur geschrieben, um mein aktuelles Selbst, mein Wohlbefinden, mein Hier und Jetzt widerzuspiegeln.

 Wenn ich jemand anderem beim Schreiben helfe, macht das Schreiben und Öffnen Sinn.

 Halt Mutter Rätsel, halt Magdalena, tapfere Frau, halt meine Blog-Leser

 Ich wünsche mir und Euch das Beste 😀 😀 😀

sobota, 25 września 2021

Wdzięczność się opłaca ...

Kiedyś traktowałam wdzięczność przedmiotowo, w sumie jej nie czułam, niby byłam wdzięczna, ale chyba tylko słownie, cieszyłam się z pomocy, pomagała mi w życiu, by przetrwać, ale to nie była ta sama wdzięczność co teraz. 

Wiele osób szukało u mnie pomocy, bo wtedy jeszcze dużo mogłam, dopiero gdy upadłam i nie mogłam wstać, gdy leżałam sama bez pomocy, wtedy zrozumiałam że żeby wstać, muszę zacząć być wdzięczna sama sobie. 
Pokochać swoje wewnętrzne dziecko, nawiązując z nim kontakt, polubić siebie taką jaka jestem bez maski, być szczerą wobec siebie i nigdy więcej się nie oszukiwać. 

Tak, jestem wdzięczna co rano patrząc w lustro z prawdziwej "ja", tej Zosi Samosi ale tym razem działającej w swoim imieniu. 

Za wszystko kim teraz jestem, mogę być wdzięczna:
- depresji, 
- burnout 
- terapii
- swoim decyzjom 
- rytuałom 
- wszystkim którzy mnie wspierają i rozumieją,  bo tylko oni mogą szczerze wspierać.
- słońcu za ciepło 
- kotu Cosmo że jest 
- każdemu porankowi, że wstaję i jestem 
- przede wszystkim sobie, za całą robotę którą dla siebie zrobiłam. 

Niech żyje wdzięczność 😀


czwartek, 23 września 2021

Wiara czyni cuda

Wiara, w tym przypadku wiara w siebie. 
Gdy rok temu poczułam pierwsze po latach smaki wiary w siebie, mój świat zaczął stawać na głowie. 
Zaczęłam stawiać na swoim i jak lwica bronić swoich racji,  choćby kosztem związku. To był początek, otwierałam oczy i dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu widziałam swoje błędy, swoje współuzależnienie,  mój brak reakcji i oszukiwanie samej siebie od lat. 
Funkcjonalność, życie w biegu, cieszenie się radością innych, odpowiedzialność za wszystko to było moje życie. 
Mnie w nim nie było. Zniknęłam jako ja. 
W 2019 roku objawiła się depresja o przyjęto mnie do kliniki psychiatrycznej na 8 tygodni.
Byłam już w trakcie terapii i o dziwo już w trakcie wprowadzania kroków i zmian w życiu gdy depresja wróciła spowrotem i do niej dołączył burnout. 
Przecież już widziałam światełko, przecież rozumiałam teorię i powoli wchodziła w życie, głowa szła naprzód  a ciało nie wytrzymało 😞
Nigdy nie zapomnę tego bólu brzucha, ciała z jakim trafiłam na tzw. pogotowie ratunkowe 😞. 
Nie mogę zapomnieć, muszę być uważna.
Raz się zapomniałam, o ten jeden raz za dużo. 
Do bólu automatycznie dołączył strach i panika, niemoc, chaos, odrętwienie, dziura i pustka w głowie, wypaliłam się doszczętnie.
Nie wróciłam do pracy, nie mogłam, nie chciałam,  bałam się, po dziś dzień jestem na zwolnieniu lekarskim, na antydepresantach.
Nie byłam w stanie zrobić nic poza leżeniem i spaniem. Wstawałam by nakarmić Cosmo, zrobić śniadanie do szkoły dla T., potem próbowałam się z Cosmo bawić, trochę śmiechoterapii i w końcu pod kocyk, w końcu padałam i spałam. 
Wyjście po zakupy było wyzwaniem, wszystko było wyzwaniem,  a nagrodą sen, moje lekarstwo, moja ucieczka.
W tym czasie między spaniem, coś robieniem, dużo wygrzewałam się na słońcu na balkonie,  myślałam, obserwowałam siebie,zrozumiałam że ukochana praca też ma w tym bałaganie swój udział. 
Przełom kwietnia, maja 2021 coś się zmieniło, może po ukwieceniu balkonu, po urządzeniu kącika kawowego i do chillout, nie wiem. Kolejny pobyt w drugiej klinice zbliżał się wielkimi krokami,  a ja wiedziałam i wierzyłam że tam coś się wydarzy. Że ten raz mi uświadomi i pokaże to co wtedy przeoczyłam. 
Tym razem trafiłam do kliniki od chorób psychosomatycznych. To było to czego potrzebowałam. Odpowiednio dobrane zajęcia w tym odnośnie stanów lękowych, paniki, depresji, uważności, zajęcia ruchowe: Tai Chi, Pilates, Yoga, terapia ruchowa, Qui Gong, klangi i medytacje. Wspaniali psycholodzy, wspaniali terapeuci, wspaniały team, nasza pięcioosobowa grupa D najlepsza, zawsze razem i dla siebie, ich problemy i choroby były moim, moje ich, każdy wspierał się nawzajem, to pomagało w uwierzeniu że będzie lepiej. 
Po sześciu intensywnych tygodniach zostałam wypisana, jestem pod obserwacją mojego psychologa, psychiatry, zaraz zacznę terapię grupową odnośnie burnout,  powoli z psychiatrą pracujemy nad powrotem do pracy, narazie będzie to takie stopniowe wdrażanie, dwie godziny dziennie, potem zobaczymy. 

Zaczęłam od wiary, więc skończę, dużo zmieniło się w moim życiu, dużo się jeszcze zmieni dlatego że wierzę w siebie, im bardziej wierzę tym więcej mogę. 

Kocham Cię Magdaleno, za to kim byłaś, jesteś i będziesz. Jestem z Ciebie dumna, zawsze byłam, nawet jeśli o Tobie przez lata zapomniałam. 



wtorek, 21 września 2021

I feel good ....

Yes, I feel good od dwóch dni,  nadzwyczaj dobrze, tak normalnie, bez obciążeń, bez stresu, normalna codzienność kobiety, mamy. Czas dla siebie, czas dla córek. Zaczynam rozkoszować się tym czasem dla siebie, piszę, coraz więcej tematów mnie interesuje, w szczególności że to co odkrywam na mediach i czytam jest w języku polskim. To takie inne fajne uczucie, gdy myślisz tutaj o chorobie, pracujesz nad nią z lekarzami w języku niemieckim,  a dokształcasz się dla siebie w języku polskim. 
Inwestycja w siebie to najlepsze co może być, kosztuje tylko czas, chęć, trochę mobilizacji dyscypliny. Tak jak pilnuję swojego porannego rytuału , tak samo podchodzę do sportu, czytania, pisania, nowych kontaktów. Tym razem się nie zmuszam, po prostu robię, bo lubię, bo mam z tego radość, bo I feel good. 

P.S. Tato, jeśli mama Ci przeczyta, to dzięki za jesienną piosenkę na dobry początek dnia do Cappuccino 😀. Jesień to uruchamianie moich ukochanych światełek, lampek 😀, stąd poniższe zdjęcie.

Kocham swoje nowe Życie,  a ono kocha nową mnie 😀

niedziela, 19 września 2021

Kontrolowaniu mówię stop !!!

Jednym z pierwszych kroków w trakcie leczenia terapeutycznego było zaprzestania kontrolowania.  Dotyczy to nie tylko mojej osoby, gdzie wszystko musiało być zrobione perfekcyjnie począwszy od pracy, po dom, dzieci a skończywszy na szykowaniu jakichkolwiek poczęstunków. Odpuszczać kontrolowanie uczyłam się z zadowalającym skutkiem które wynikało z lepszych stosunków w domu i mojego lepszego samopoczucia. Jednak jednego nie przewidziałam, że może wrócić i zaboleć. Mimo że odpuściłam, że nie widzę, że nie myślę, że się nie koncentruję ale jednak się nadmiernie interesowałam, czyli jednak kontrolowałam. Nie ważne kogo, nie ważne co i czemu zabolało, ważne że przestałam definitywnie kontrolować. Ważne, że od wczoraj oddycham głębiej, jest mi lżej, nie ma tej osoby w mojej głowie, wśród znajomych i nie będzie,  nie będę patrzeć, nie będę wiedzieć, nie będę cierpieć. 

Jedyne co zostanie do kontrolowania to moje profile na mediach społecznościowych 😉,  ale taki już los blogerów i mamusi koteczka Cosmo #bkh_cosmo 


sobota, 18 września 2021

Świadectwo współuzależnienia

Mam na imię Magdalena  na 44 lata, jestem żoną alkoholika. Choruję na ciężką 
 depresję i syndrom
burnout, jestem mama córek będących już pod opieką psychiatry. Jestem współzależniona i uczę się jak z tym walczyć,  jak iść swoją drogą i patrzeć tylko na siebie. Odbudowuję wiarę w siebie,  bo jestem wiele warta. Słucham swojej intuicji,  robię kroki naprzód,  może zbyt powoli,  może dużo po czasie,  ale idę naprzód,  już się nie cofnę. Czerpię wiedzę z wielu mądrych stron www i artykułów i cieszę się jak dziecko że jestem jeszcze w stanie i mogę się wiele nauczyć i zrozumieć. Płakać przestałam ponad rok temu, przyszedł czas na powstanie, zrozumienie i walkę o siebie i córki. Walka trwa. Moje najważniejsze kroki: oddzielenie się od męża alkoholika, terapia u psychologa oraz psychiatry, pierwsze kroki ku samodzielności i coraz większa wiara w siebie. 

wtorek, 14 września 2021

Oda ku słońcu :)

Słońcem może być dla nas ktoś, może być nasze zwierzątko, ale słońce samo w sobie jest też ważne,  bynajmniej dla mnie. Siedzę sobie dziś dłużej na balkonie, rzekomo ostatni słoneczny i cieplutki dzień. Łapię promyki, opalam się, wygrzewam kości, przemycam i kumuluję witaminę D. Niby nosi mnie żeby coś zrobić, może poćwiczyć, ale czemu nie pocieszyć się tym ostatnim słońcem ????  Magdaleno, pytam czemu ?????
Słońce to twój lek, to energia, to ciepło, to radość i napęd. Piękne uczucie, gdy grzeje aż ściągam jak cebula warstwy ubrań,  a następnie np. teraz delektuję się stopniowym chłodem, a ciepły sweterek i skarpetki tylko czekają grzecznie aż je przyodzieję. 
Już coraz niżej, już chłodniej, już zachodzi,  dziękuję moje słońce,  że w dzisiejszym dziwnym dniu mogłam się Tobą cieszyć  I zresetować umysł i ciało. 

Kłaniam się nisko. 

niedziela, 12 września 2021

Nicnierobienie 😉

Miły dzień , nowe kwiatki, podusia do chillout przywiezione z Flohmarkt, I like it sometimes 😀
Dłuuuga drzemka, Cosmo pilnuje co bym za wcześnie nie wstała, więc leżę, nic nie robię, pozytywnie myślę i cieszę się tym nicnierobieniem. 
Właściwie uczę się cieszyć i rozkoszować tym, czego wcześniej kiedyś nie robiłam. A za każdym odpoczynkiem kryły się wyrzuty sumienia,  że nic nie robię. Błąd, wielki błąd. 
VHT Falkenried dziękuję że daliście mi wiedzę i pomogliście tak wiele zrozumieć. Jeszcze długa droga przede mną, ale ja już dobry kawałek przeszłam  😀

czwartek, 9 września 2021

Wypisać się pomaga 😀

Pisanie pomaga,  sport pomaga, czytanie yes of course też pomaga,  wszystko pomaga byle regularnie. Nie zapominać sprawiać sobie przyjemności robiąc to co się lubi.
Co dzisiaj lubię? 
Dzisiaj lubię chillout, obiad samodzielnie ugotowany z wczorajszym wyprzedzeniem , więc mogę sobie pozwolić. Zresztą pierwsza szczepionka tego wymaga 😀
Lubię pograć w Free Fall, od lat wielu, pobrane dla T., mama gra 😉. 
Lubię zjeść dzisiaj domowego chińczyka 😉
Lubię czytać Flow, I Am, akurat teraz bardzo lubię psychologie,  a tam dużo tego 😀

Lubię Cosmo i lubię z nim szaleć i trenować. 

A teraz najważniejsze: Lubię Siebie,  Kocham Siebie.

Lubię się po prostu lubić  😀😃🙂

wtorek, 7 września 2021

Za zamkniętymi drzwiami.

Czuję się zamknięta, by pobyć sama ze sobą, by się poznać.  Czuję się tym zmęczona, nie umiem regularnie cieszyć się sobą. Jestem jak słomiany zapał, zaczynam i nie kończę. Tysiące niezrealizowanych pomysłów,  projektów. 
Dlaczego???
Staram się czytać, co mnie napędza, myślę pozytywnie i cieszę się, ale stoję mimo to w miejscu. 
Niby bym chciała, ale nie robię, tak do niczego nie dojdę. Za zamkniętymi drzwiami są moje cele do których kiedyś dorzeję i je osiągnę. 
Cieszę się na nie, to takie niespodzianki, kocham niespodzianki,  kocham siebie,  bo teraz sama jestem jak jajko niespodzianka.
Kiedyś się otworzę i się zdziwię, co tam zastanę