wtorek, 12 czerwca 2018

Bo z dziewczynami nie ma żartów ...

Taki cytat jak w tytule postu usłyszałam oglądając z córką jeden z filmów o smerfach. Dokładnie, jesteśmy nieprzewidywalne, jesteśmy wszechmocne, jesteśmy wielkie. Jeśli tylko nie zabraknie nam tej siły i mocy, to jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Najgorsze jest jednak to, że wystarczy jedna załamka, problem, który potrafi rozwalić ten nasz osobisty twardy mur. Nienawidzę siebie w chwilach słabości, niemocy. Nie funkcjonuję, nie gotuję, jestem jakby poza sobą, jestem ale jakby mnie nie było. Ale są one, mój sens życia. Dla nich się otrząsam, dla nich warto żyć. Gdy rano wyjeżdżam do pracy, a "Merida" wychyla się z okna i dziękuje mi za to że jestem, wtedy wiem po co żyję. W promieniach wczesnego słonka, te piękne, rude, jeszcze rozczochrane loki, ten uśmiech i pogodna twarz to moja nagroda na cały dzień, którą dostałam z góry. Druga pięknota też potrafi pokazać miłość i zarazić pozytywnie. Tylko ona już się oddala. Myśli że nie potrzebuje, że wie lepiej, że wszystko be. Potem przemyśli, przeprosi, kocha nad życie. Na chwilę . Dobre są i te chwile, łapię je, cieszę się nimi, kocham jeszcze bardziej z dnia na dzień. A o tych złych rozmawiam, jak ma ku temu nastrój. Przygotowując się do tych rozmów, cofam się do swoich 16 lat, wtedy wiem jak rozmawiać, żeby zrozumiała, nie znienawidzila, a kiedyś podziękowała. Są moją krwią, moją siłą, natchnieniem i napędem. Niech tak zostanie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz