poniedziałek, 31 grudnia 2018

Siedem życzeń


"Siedem życzeń spełni się 

Jak w tygodniu siedem dni 

Pomyśl dobrze czego chcesz 

Zanim powiesz 

Siedem życzeń, życzeń twych 

Jak mądrości siedem bram 

Czy potrafisz przez nie przejść 

Będąc sobą "

Matka Zagadka pożycza i cytuje tu urywek tekstu piosenki pod tytułem "Siedem życzeń"  w wykonaniu zespołu "Wanda i Banda".

Dlaczego siedem życzeń???? 

Otóż nawiązując do właśnie minionych Świąt Bożego Narodzenia właśnie spełniło się akurat siedem życzeń, które były wielką niewiadomą. 

1. Uśmiech na twarzach obu księżniczek. Jest i niech pozostanie!!!! 

2. Dwie najpiękniejsze i najsmaczniejsze wspólne kolacje wigilijne z najbliższymi z obu stron. 

3. Jedna z tych kolacji była szczególnie ważna. Spędziła ją wspólnie z rodzicami, z bratem oraz ze swoją rodziną.  Kilka dobrych lat minęło od wspólnych Świąt.  Udało się spełnić marzenie Matki Zagadki. Widok szczęśliwych rodziców mających przy sobie i córkę i syna to największy prezent jaki można było im podarować. 

4. Spotkanie z  bratem.  Młodszy lecz dużo większy.  Według Matki jest wielkim bratem o wielkim sercu. Dobry, cierpliwy człowiek,  zaraża spokojem którym emanuje. Spełnia wszystkie swoje marzenia,  a jeśli ma jeszcze jakieś niespełnione to z całego siostrzanego serca Matka życzy by się spełniły.

5.  Święta oraz pobyt w Polsce spędzony bezstresowo, wesoło. Wszystko co było, dało się przeżyć. 

6. Upragnione świętowanie urodzin młodszej księżniczki wraz z polskimi koleżankami za nami. Babciny dom był pełen życia, śmiechu i gwaru do ostatniego dnia urlopu. 

7. Wrócić szczęśliwie i spokojnie do domu. Uśmiechy księżniczek, wspólne żarty , towarzystwo Pana szczurka, spokój Matki i Ojca wpłynęły pozytywnie na całość. A wieczorem przy "Nowakach" na ramieniu Ojca rodziny śmiejąc się szczęśliwie zasypiała. 

Ostatnie dni, tygodnie, miesiące były dla Pani Matki szczególnie trudne. Teraz Matka może być z siebie dumna i spokojna. Życie toczy się dalej. Jest uśmiech,  jest rozmowa. Wszystko opanowane i ułożone. W takim stanie może śmiało i pewnym krokiem rozpocząć dziś po północy kolejny rok. 

Happy New Year Pani Matko 😊

wtorek, 27 listopada 2018

Z cyklu "Z kuchennej beczki" Część 3 " Eksperymentalna konfitura z pigwy Matki Zagadki"

Jak Matka się drugi raz za pigwę wzięła, tak ją do końca przerobiła.
Tym razem powstała wersja konfitury. Pigwa została zalana wodą i gotowana do miękkości. W trakcie Matka dodała cząstki pomarańczy i cynamon. Gdy pigwa była mięciutka, powstały z gotowania sok, został odcedzony do dzbanka. Pigwa została ubita tłuczkiem do ziemniaków a następnie zasypana cukrem i przesmażona. Gdy zmieniła kolor i konsystencję powędrowała do słoików, które Matka zapasteryzowała.

A co do odcedzonego soku. Matka popija go codziennie i cieszy się, że powstało w domu coś, co dzięki pomarańczy smakuje jak najlepszy sok ze sklepu. Matka pije go bez dodatku cukru, jest delikatnie kwaskowy, idealnie gasi pragnienie.

Matka jest z siebie zadowolona. Duża próbuje chętnie wynalazki Matki Zagadki. Również i te nowości spotkały się z jej aprobatą ku radości Pani Matki.

Na ten rok przygoda z owocami pigwy została zakończona.

W oczekiwaniu na kolejny sezon, pijemy herbatę z pigwą, z sokiem z pigwy z miodem, i z konfiturą pigwowo-pomarańczową oraz jemy pleśniowe sery z dodatkiem konfitury pigwowo-pomarańczowej.

Jedyny mankament Matczynych przepisów, to brak ilości przy składnikach, ale taka z niej czarownica, która w kuchni czaruje, próbuje, wydziwia i chętnych częstuje 😊

Z cyklu " Z kuchennej beczki" Część 2 "Pigwa w cukrze z dodatkiem pomarańczy i cynamonu"

Matka Zagadka, zagadką jest kiedy i co zrobi, jeśli wychodzi to poza plan normalnych tygodniowych obowiązków. Tak było i z owocami pigwy, które po pierwszym natarciu cierpliwie czekały na ciąg dalszy.
Przepisy które przeglądam, zawsze po swojemu przerabiam, często gęsto akurat pewnego składnika nie posiadam, lub zachce mi się eksperymentów.
Tym razem eksperymentowi została poddana reszta pigwy.
Dotychczas stosowana wersja do herbaty, która powstaje w wyniku duszenia pigwy w cukrze została wzbogacona o kawałki pomarańczy i jej soku.
Najpierw w cukrze kąpała się sama Pani pigwa, potem doszła do towarzystwa Pani pomarańcza i cynamon do smaku.

Rewelacja, smakuje wybornie, przybliża zapach Świąt Bożego Narodzenia.

Czeka zagotowana w słoiczkach, aż nadejdzie jej kolej. Soki mamci są w pierwszej kolejności do wypicia. Mamci lepiej nie złościć, bo więcej nie da 😁

czwartek, 18 października 2018

Z cyklu "Książki moje chwile zapomnienia" , część 1 "Piękna a zarazem bolesna historia Poli". "Po prostu bądź" autorstwa Magdaleny Witkiewicz

Matka Zagadka kocha czytać. Jako uczennica szkoły podstawowej każdą przerwę spędzała w bibliotece. Czytała już płynnie jako pięcioletnia dziewczynka. Dumna babcia podczas podróży pociągiem miała ze sobą zawsze najnowszy numer "Misia" lub "Płomyczka",  który Matka czytała babci na głos, powodując szok u innych podróżujących. Od zabawek zawsze lepsze były książki, u znajomych przegląd biblioteki był obowiązkowy. Miłość do książek pozostała po dziś dzień. Oczywiście, teraz jest ograniczona czasowo. Czasem wieczorem już po jednej stronie przychodzi sen. Więc czyta na przerwie w pracy, to pomaga się wyłączyć, nie myśleć, a kontakt z książką pozostaje choćby przez te 20 minut. Uwielbia kupować książki, nie bywa często w księgarniach, ale z Polski zawsze wraca z kilkoma nowymi. To tak celem wstępu.

Dziś Matka jest świeżo po lekturze Magdaleny Witkiewicz "Po prostu bądź". Jak na ograniczenia czasowe w czytaniu, to ją połknęła. Pięknie, konstruktywnie napisana. Rozdziały krótkie, treściwe, rozpoczęte cytatami z moich ulubionych piosenek.

Jest to historia Poli, która mimo sprzeciwu rodziców opuszcza rodzinny dom i gospodarstwo na wsi, by studiować architekturę. Studiuje, zakochuje się w wykładowcy. Piękna skrywana przez jakiś czas miłość, prowadzi do cudownego małżeństwa, ciąży. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Jej młody mąż Aleksander ginie w wypadku samochodowym. Pola na jakiś czas traci kontakt z rzeczywistością. Jej jedynym łącznikiem z życiem jest Łukasz, ich wspólny przyjaciel. Więcej szczegółów nie zdradzę, ale bardzo polecam tą lekturę. Jak prawie każda, tak i ta kończy bardzo dobrze. Prawidłowo, bo każdy z nas ma prawo do szczęścia i miłości, nawet jeśli już raz ją stracił.

sobota, 13 października 2018

Trzy Miłości Pani Matki

To jest spokojny weekend, trochę chorowity dzięki powracającej Pani Bakterii Helicobacter, ale takiego Matka potrzebowała. Taki weekend sprawia że kocha bardziej. Taki weekend sprawia, że tęskni bardziej. Taki weekend sprawia że cieszy się na ich powroty. Na Jego powrót  z dodatkowej pracy, na Dużej powrót z weekendowych wypadów, na powrót Małej z ferii. To jej Miłości. Każda wielka, każda inna, każda wspaniała. Każdą z tych miłości kocha inaczej, indywidualnie.

Jego kocha za to że był od zawsze i będzie na zawsze. Ona i On, On i ona niezmiennie razem, na dobre i na złe. Dobre cieszy, złe uczy, doświadcza, łączy, by trwać, by być, by wspominać to dobre. Kółko się zamyka. "Przeżyj to sam" a zrozumiesz. Przeżyj szalone młodzieńcze chwile, szkolne lata, wspólne wakacje, pierwsze wędrówki w górach. Potem już zawsze razem, budowanie gniazda, praca, cieszenie się sobą, urlopy, weekendy nad morzem, motocykle i piękne, rozśpiewane zloty z wspaniałymi ludźmi, szalone zdjęcia których zazdrości Duża.

Duża jej drugą Miłością. W Dużej zakochała się gdy Duża po porodzie pływała pieskiem w wannie na porodówce, gdy pierwszy raz poczuła ją na sobie. Cieplutka, rudziutka, prawie miedziana. Od zawsze ostatnie słowo należy do niej, niesamowicie inteligentna, zaskakuje na każdym kroku, indywidualistka w każdym calu. Duża to teraz trudna miłość. Duża sama przez to właśnie przechodzi. Oddaliła się, szuka szczęścia, ma je, ale pragnie więcej. Miłość do Matki jest, nie wygasła. Jest tylko mniej spontaniczna niż była. A do tego właśnie musiała się Matka przyzwyczaić. Tego musiała się nauczyć, że Dużej nagle nie ma, że jest bezpieczna ale już nie w domu, że wróci, że będzie, że moje zaufanie ją podbudowuje, dodaje skrzydeł. Moja Duża, kocham Cię nawet jak Cię fizycznie przy mnie nie ma, nawet jak mnie w nocy wołasz gdy akurat jesteś, też Cię kocham. Bo wiem, że Matka jest dla Ciebie ważna.

Mała wraca, Mała zaskakuje. Mała jeszcze tęskni. Mała nie kryje uczuć, nie kryje łez, nie kryje radości. Mała kocha całą sobą i to jeszcze widać. Widać błysk szczęśliwych oczu, widać reakcję, pragnienie bliskości i spokoju. Nie jest już dzieckiem, zmienia się, przeobraża. Z tym że mała jeszcze przy niej jest, rozmawia z Matką, daje jej to czego nie daje już Duża. Daje jej poczuć się Matką. Dlatego jutro już nie będzie spokoju w pojedynkę, ale już go wystarczy. Czas na "Mamo pogilgamy się?"

Oprócz tych trzech miłości, są inne, też bardzo ważne. To miłość rodziców, miłość brata, miłość Jego rodziny, miłość kuzynek i kuzynów. Przyjaźń też jest na swój sposób miłością. Więc kocham też przyjaciół.  Kocham Każdego, kto jest tego wart, niezmiennie.

poniedziałek, 8 października 2018

Z cyklu " Z kuchennej beczki" Część 1

Matka jest szczęśliwa. Przywiozła piękną pigwę w sporych ilościach rodem z rodzinnego polskiego ogródka i przetwarza. Dziś pierwsza partia pigwy została drobno i cieniutko pokrojona oraz zasypana cukrem. Pestki oczywiście zostały, tworzą zabawny kontrast kolorystyczny i pozwalają zachować naturalność i całość. Pigwa bez pestki być nie może ...

Jako innowacje w porównaniu do poprzednich lat, Matka wykorzystała dwa słoje z resztkami miodu którego już wydobyć nie mogła.

Otóż skrojona pigwa została warstwami naprzemian z wrogiem number 1 białym cukrem umieszczona w tych właśnie słojach. Zobaczymy rano przed pracą cóż z tego wyjdzie, jaki rodzaj smaku soku się wytworzy. Niech sobie pracuje spokojnie.

Matka ma bzika na punkcie pigwy i wszelkich naturalnych wspomagaczy zdrowia. A że ma bzika, to będzie kolejne wieczory zaciekle kroić, dopóki ręka się nie zbuntuje. Pigwa twardą bywa 😊.
Więc trzeba do pigwy mieć twardą rękę 😊 i walczyć zaciekle, a potem w herbacie z sokiem z pigwy wspominać te bolesne dla ręki chwile.

Kilka dobrych lat Matka nie przetwarzała pigwy, więc jest w swoim żywiole. Ma pomysły na coś innego poza sokiem. Zdradzi je w kolejnych częściach z cyklu "Z kuchennej beczki".

wtorek, 14 sierpnia 2018

Coś się z Matką dzieje ....

Matko przed Tobą kolejna zagadka, która niebawem będzie rozwiązana.

Lekarz podejrzewa takie cudo jak "Sacroiliitis". Wujek Google znalazł polski odpowiednik "Zesztywniajace zapalenie stawów kręgosłupa" w skrócie ZZSK. Po badaniach genetycznych krwi został też już oznaczony antygen HLA-B27 czyli marker tej choroby.

Co jest jednocześnie najśmieszniejsze, po raz drugi już walczę z zakażeniem przewodu pokarmowego, dziękuję tu Pani Bakterii "Helicobacter pylori". A dlaczego jest to śmieszne, bo to cholerstwo jedno z drugim jest związane. A mianowicie zakażenie przewodu pokarmowego ma i może mieć wpływ na ZZSK. Ścięgna Achillesa Pani Matki i jej plecy (dolna część dają już ostro popalić).
Matka ma problem zaraz po obudzeniu i wstaniu ze sztywnymi stopami konkretnie ścięgnami, po każdym że tak powiem "zasiedzeniu się" bądź odpoczynku jest to samo. Plecy jak zaczną boleć, to lepiej nie mówić, a zwalam to zawsze na "przewiało mnie", bądź "źle spałam". To był też powód wizyty u lekarza i przedstawienia mu szeregu dziwnych i bolących objawów plus nawrót zakażenia. Zakażenie pojawiło się na początku brzydkim zapachem z ust. Zarówno dentysta jak i laryngolog wykluczył jego pochodzenie. Lekarz rodzinny zdecydował o gastroskopii i znalazł wyżej wymienioną Panią Bakterie, która na tyle już wówczas narozrabiała że podrażniła układ pokarmowy powodując tzw. puste odbijanie (po prostu powietrzem), okropne bóle żołądka, nagła senność wraz z krótkotrwałym zasypianiem itd. itp. Była dwutygodniowa kuracja antybiotykowa, w porównaniu do teraźniejszej pestka bo tylko 8 tabletek dziennie. Ale był spokój, była moc i chęć do życia plus samopoczucie na sześć (według nowej skali ocen :) ). Niestety po dwóch miesiącach nawrót, ponowne badanie, ostatecznie telefon od lekarza w trakcie urlopu i welcome again Mrs. Helicobacter pyroli. Tym razem lekarz poszedł na całość i Matka łyka sobie 14 kapsułek dziennie. Oby tylko nie dopadły skutki uboczne, bo nie fajne. Jak narazie stan psychiczny na sześć i całkowita lekkość przez cały dzień. Znaczy kuracja działa.

Matko Zagadko, zdrowiej kochana, urlop się kończy, dzieci wracają do szkoły, życie będzie się toczyć dalej z Tobą Matko w roli głównej. Bo ty jesteś bohaterką, bo ty walczysz dla nich. On walczy dla Ciebie i Was. Walcz dalej i Ty. Nie słabnij. Nie daj się, cokolwiek będzie.

środa, 8 sierpnia 2018

Czego się boi ...

Mówi się że strach ma wielkie oczy.

Matka wie, co znaczy się bać. Kolejną zagadką jest, kiedy Matka przestanie się bać.

Otóż w czym rzecz.

Dobre kilka lat wstecz, młodsza córka która praktycznie chorować jako dzidzia nie przestawała, budzi się pewnego ranka tradycyjnie z temperaturą, kaszlem itp. Matka, ojciec wprawieni w bojach podają leki, inhalują, niby dzień jak co dzień. Ten zaskoczył jednak wszystkich totalnie. Był radosny, bo świętowaliśmy jej pierwsze urodziny w większym gronie, koniec dnia był jednak tragiczny.

Córeczka śpiąc na mnie dostała drgawek gorączkowych, straciła przytomność. Świat stanął na głowie. Najukochańsza Chrzestna wykonywała telefony na pogotowie,  Ojczulek udzielił pierwszej pomocy. Dziecko wróciło i złapało oddech przed przyjazdem karetki pogotowia, oni po przyjeździe zrobili swoje i zabrali mnie z córką do szpitala.

Lekarze walczyli z jej temperaturą jeszcze kilka dni, obawiali się powtórzeń. Stwierdzili krótką śmierć kliniczną, która na szczęście nie pozostawiła żadnych zmian ani w mózgu, ani w pozostałych najważniejszych organach. Rok później wiedzieliśmy, kto tak narozrabiał, mianowicie Pan Wirus Epsteina Barra. Na szczęście w naszym przypadku nie powtarzalny.

Co Matka wtedy przeżyła, tego nie wie nikt. Co przeżył Tato, Matka Chrzestna, siostra, dziadkowie i mieszkająca po sąsiedzku kochana rodzina męża, wiedzą tylko oni. Niestety tamte Święta Bożego Narodzenia skończyły się dla nas już 25 grudnia. Pozostał strach Matki w szpitalu z dzieckiem, strach bliskich w domach w oczekiwaniu na wieści.

Matka potrzebowała kilku lat, by przetrawić to co się stało. Niby się udało, niby potrafi o tym mówić bez łez i guli w gardle, ale ....

... ale gdy tylko jak dziś wieczorem pojawia się np. ból ucha i jakikolwiek syndrom choroby przy której może wystąpić gorączka, Matka się boi, strach wraca. Matka wie, że jej teraz  dziewięcioletnie dziecko ma chorowanie za sobą, jest teraz powiedzmy okazem zdrowia w porównaniu do wczesnego dzieciństwa, ale Matka się boi. Gdy choruje starsza Córka, lżej czy mocniej, gdy choruje On Matka też się boi. Gorączki najbardziej się boi.

Będzie czuwać, mierzyć temperaturę, będzie dotykać czoła dziecka, czoła męża tak długo aż sama nie będzie spokojna, aż nie stwierdzi że jest chłodniejsze, że najgorsze za nami.

Matko, nie wstydź się tego strachu, on jest do oswojenia jak ten opór o którym pisała najmądrzejsza pod słońcem trenerka.

Czas leczy rany Pani Matko ... , a kiedy niech to pozostanie zagadką ...

wtorek, 31 lipca 2018

Just relax

Matk Zagadko, gdzie byłaś, co robiłaś ? Matka teraz odpoczywa, urlop, stara się być z daleka od stresu, pośpiechu itd.

Wczoraj był pierwszy dzień urlopu i ostatni stresu w oczekiwaniu na telefon od doktora. Nie jest dobrze, ale z urlopu nie trzeba rezygnować i pilnie wracać. Skierowania i recepty do odbioru. Kolejne badania pewnie powiedzą, co w trawie piszczy. 

Urlop w tym roku w Polsce, na spontanie, bez terminów, bez planów. Jest ochota odwiedzamy, jest leń to się lenimy. Sprawiamy sobie przyjemności, cieszymy rodziców i bliskich swoją obecnością. Dajemy coś od siebie innym 😍. Taka mała rzecz a cieszy.

Dziś w planie jeden dzień w Szklarskiej Porębie, tzw. łyżeczką po troszku. Pokazać i przypomnieć młodszej "Szklarkę". Nacieszyć się widokami, tym co Matka kocha, tam gdzie zawsze chętnie wraca i wracać będzie.

Matko uwolnij umysł, uwolnij zmysły, chłoń wszystko całą sobą. Ostatnie tygodnie dały w kość, odreaguj !!!

środa, 27 czerwca 2018

Burza mózgu

Help me please Matko Zagadko 😂

Uwielbiam obecną pracę, spełniam się w niej, realizuję, współpracuję z kontrahentami z Polski, tylko jak długo. Chcąc nie chcąc wiem o firmie więcej niż powinnam wiedzieć, stąd moje rozterki.  Szukać nowej pracy, czy pomagać przetrwać i dać szansę obecnej firmie. Mój wkład pracy, osiągnięcia, kontakty może nie dorównują wieloletniej klienteli i obrotom finansowym szefa, ale są coraz bardziej widoczne i powtarzalne. Sama ilość telefonów z Polski mówi sama za siebie 😁. Tak, z tego Matka Zagadka jest dumna. Dumna jest z tej swojej kariery w Hamburgu, od kiedy opuściła ciepłe spedycyjne gniazdko w Brandenburgii i zachciało jej się podbijać spedycyjne progi w tutejszym porcie towarowym. Do Landungsbruecken , gdzie czekałam co rano na prom, by przeprawić się na drugą stronę Elby po dziś dzień mam sentyment. Nowi ludzie, nowe kontakty, nowe życie, nowe schody do pokonania. Zawsze wiedziałam, że chcę pracować w normalnej firmie z ludźmi że tak powiem zdrowymi na umyśle. Więc zmieniłam firmę, by nie zwariować, by nie żałować że tu trafiłam. Gdy miejscem zamieszkania stała się tzw. sypialnia Hamburga, wpadło mi w oko ogłoszenie z miejscowej prasy o posadzie w obecnej firmie. Najpierw ja czekalam, potem szef musiał poczekać, aż w końcu nasze drogi się zeszły. Czy teraz mają się rozejść?  Pomyśl matko, może i to czego tak bardzo chcesz jest potrzebne i ważne, ale czy masz siłę teraz na nowe podboje?  Osiągnęłaś dużo a nawet więcej w tak krótkim czasie, weszłaś w budowę maszyn bez podstaw i sukcesywnie je sprzedajesz. Jest jeszcze jeden powód, może nie zobowiązujący ale jednak. Matko, rozwiąż zagadkę i nie dręcz się. Daj sobie czas a szefowi szansę na odpowiednią decyzję co do Twojej osoby. Jedź w kolejną podróż biznesową, przywieź nowe zlecenia i bądź z siebie dumna 😊  Wielu sukcesów Ci życzę Matko Zagadko !!!

sobota, 23 czerwca 2018

Rzadkie ostatnio uczucie szczęścia ...

Szczęście jest zawsze z nami. Naszym szczęściem są dzieci, ich buziak poranny, przytulas, szczebiotanie, proste pytanie " co u Ciebie mamo? ". Szczęściem jest każdy dobry dzień, który przeżyliśmy. Szczęściem jest wspólne śniadanie rodzinne, które nie często jemy razem. Szczęście to wspólne najprostsze zakupy. Szczęście to rozmawiać spokojnie z Nim. Szczęściem jest i On !!!

Otóż, chyba się budzę, chyba zaczynam znów coś czuć, chyba na nowo pokochałam Tego, kogo kocham od zawsze. Miłość ma wzloty i upadki, nasza nie upadła, nasza trwa, mimo ostatnich ciężkich dni i miesięcy z którymi musieliśmy się zmierzyć tu na obczyźnie, daliśmy radę. Jeszcze nie koniec walki, ale wiem że cokolwiek się wydarzy, będziemy zawsze po jednej stronie. Ja i On. Mój On. Ten który ma dziś święto 23 czerwca w "Dzień Taty" . Tato naszych rudowłosych piękności.

Grażyna  Łobaszewska tak pięknie śpiewa w "Już drogę znasz" właśnie o tej jedynej miłości. Nie będę jej interpretować. Zakochałam się w niej, tak jak przed wielu laty w Nim.

Mimo że na naszej drodze ciągle jest jeden bolesny problem, który waży tą miłość. Mimo że nie powinien, ma na nią wpływ. Tysiące myśli, rozważań, dyskusji z samą sobą. Miłość ma moc uzdrawiania, więc oddaję się w jej ręce, niech uzdrowi tę chorobę, która nas próbuje rozdzielić. Więc błagam, mocy przybywaj !!!

wtorek, 12 czerwca 2018

Bo z dziewczynami nie ma żartów ...

Taki cytat jak w tytule postu usłyszałam oglądając z córką jeden z filmów o smerfach. Dokładnie, jesteśmy nieprzewidywalne, jesteśmy wszechmocne, jesteśmy wielkie. Jeśli tylko nie zabraknie nam tej siły i mocy, to jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Najgorsze jest jednak to, że wystarczy jedna załamka, problem, który potrafi rozwalić ten nasz osobisty twardy mur. Nienawidzę siebie w chwilach słabości, niemocy. Nie funkcjonuję, nie gotuję, jestem jakby poza sobą, jestem ale jakby mnie nie było. Ale są one, mój sens życia. Dla nich się otrząsam, dla nich warto żyć. Gdy rano wyjeżdżam do pracy, a "Merida" wychyla się z okna i dziękuje mi za to że jestem, wtedy wiem po co żyję. W promieniach wczesnego słonka, te piękne, rude, jeszcze rozczochrane loki, ten uśmiech i pogodna twarz to moja nagroda na cały dzień, którą dostałam z góry. Druga pięknota też potrafi pokazać miłość i zarazić pozytywnie. Tylko ona już się oddala. Myśli że nie potrzebuje, że wie lepiej, że wszystko be. Potem przemyśli, przeprosi, kocha nad życie. Na chwilę . Dobre są i te chwile, łapię je, cieszę się nimi, kocham jeszcze bardziej z dnia na dzień. A o tych złych rozmawiam, jak ma ku temu nastrój. Przygotowując się do tych rozmów, cofam się do swoich 16 lat, wtedy wiem jak rozmawiać, żeby zrozumiała, nie znienawidzila, a kiedyś podziękowała. Są moją krwią, moją siłą, natchnieniem i napędem. Niech tak zostanie ...

piątek, 8 czerwca 2018

Chillout w lawendowym zakątku.

W piątkowe , ciepłe wieczory odpuszcza, ma plany i na tym się kończy. Ona, filiżanka kawy i ogród. Siedzi, słucha śpiewu ptaków, podziwia kwiaty. Ogród jest na swój sposób psychoterapią. Trochę jest pracy przy poprawianiu natury. W nagrodę dostaje tylko piękno. Które potem cieszy oczy. Co rok inny pomysł, co rok inny nastrój, inne chęci. Ważne, by ogród podobał się jej, nie musi być bogato obsadzony, ważne by było schludnie i pasowało jedno do drugiego. A potem żeby się fajnie odpoczywało przy kawie, ze znajomymi przy grillu. Wiosna i lato są od tego.  Zimą pozostaje jej patrzenie przez okno. Też forma relaksu, wyciszenia, bycia z sobą sam na sam. Bo w życiu chyba o to chodzi, by wyczuć czego się naprawdę potrzebuje, samotności czy towarzystwa. Gdy są problemy, człowiek się cofa, unika innych, nie potrafi udawać, że wszystko jest ok, jak nie jest. Dobry kumpel i tak rozgryzie w czym rzecz.  Dobry kumpel wie kiedy przyjść choćby bez zapowiedzi, wyczuje gdy jest ochota na bycie w grupie, mimo że na swoim terenie. Człowiek jest wycofany, dobrze czuje się u siebie, a jednak cieszy się jak małe dziecko z takich spontanicznych odwiedzin. Dobrze jest wyjść z siebie, dać odpocząć głowie, produkującej tysiące myśli, posłuchać innych, cieszyć się chwilą. Bo przecież  "w życiu piękne są tylko chwile" ...

środa, 6 czerwca 2018

Matka - Zagadka

Kim jest Matka Zagadka ?

Na pewno jest mamą, bo tak brzmi ładniej. A Zagadka, bo sama nie wiem czym siebie jeszcze zaskoczy i co sobie zgotuje.

Jest mamą jednej już nastolatki i jednej jeszcze nie nastolatki. Obie z urody do siebie podobne, ale z charakteru jakże inne.

Jest i mąż.

Od kiedy postanowiła wyjechać z ojczystego kraju, jej życie i ona sama stało się  jedną wielką zagadką.

Jest praca, są problemy dla codziennego, jest i łatwo i ciężko, jest i z górki i pod górkę. Nie ma jeszcze stabilizacji, na którą czeka, ale walczy. Nie wie czy to walka z wiatrakami, ale jak na razie udowadnia sobie i wszystkim dokoła na co ją stać. Czy w pracy, czy w szkołach, czy nawet w domu, nie można milczeć, kto ma głos ten się liczy, ten jest coś wart i tego się słucha.
Ta cicha zastraszona w dzieciństwie szara myszka, zaczęła otwierać buzię i mówić. Nie boi się już strachów z dzieciństwa, choć na krzyk jeszcze się kuli. Poradziła sobie ze śmiercią kliniczną dziecka, które jest teraz okazem zdrowia. Poradzi sobie jeszcze z wieloma rzeczami, wierzę w nią i wierzę że będą z niej jeszcze ludzie.

Może właśnie przyszedł czas, by spojrzeć na to z innej strony, by napisać, przeczytać, przemyśleć i rozwiązać tą zagadkę, którą sama dla siebie jest.

Więc miłej lektury Pani Matko Zagadko ...